Azərbaycan dili Bahasa Indonesia Bosanski Català Čeština Dansk Deutsch Eesti English Español Français Galego Hrvatski Italiano Latviešu Lietuvių Magyar Malti Mакедонски Nederlands Norsk Polski Português Português BR Românã Slovenčina Srpski Suomi Svenska Tiếng Việt Türkçe Ελληνικά Български Русский Українська Հայերեն ქართული ენა 中文
Subpage under development, new version coming soon!

Asunto: Globalne ocieplenie

2019-09-23 11:43:22
2019-09-23 16:25:46
co ty masz do polskich autostrad, porządne są :)

moge was zaskoczyc, kojarzycie te malowidla lascaux - ja zawsze myslalem, ze to jakies prymitywy malowaly czym mieli pod ręką, a wiecie ze do tych malowidel sprowadzali pigmenty z 'miejscowosci' oddalonych 200 kilometrów ?
2019-09-23 16:53:25
Grzesiu uważaj z tym piciem kranówki :P Co prawda ryzyko niewielkie, ale jak się ma szczęście to można trafić :P

https://nauka.rocks/picie-wody-z-kranu-powoduje-raka/
2019-09-23 17:31:24
USA to dziki kraj
2019-09-23 23:18:21
nie lubię takich artykułów, takie sensacyjne nagłówki robią złą robotę. mogą wielu ludzi zniechęcić do picia kranówy choć w Polsce jest to zupelnie bezpieczne. w USA co innego problem faktycznie istnieje i warto informowac o problemie bo tam rzeczywiscie duzo ludzi zachorowalo z tego powodu i jak sie tam mieszka warto przebadac dokladnie to co sie ma w kranie. ale nie w polsce.


kiedys czytalem na ten temat i USA w tym temacie wydaje sie byc za murzynami. maja w miastach jeszcze calkiem sporo bardzo starych instalacji, do tego stopnia, ze gdzieniegdzie zostaly kilkudziesięcioletnie ołowiane instalacje. na zadupiach znowu trzymają wodę w wielkich otwartych zbiorników i to idzie prosto do picia



grzesbe ma racje pod wieloma względami to dziki kraj, stomatolog dla tych co nie mają hajsu na drogie ubezpieczenie :P










(editado)
2019-09-24 10:03:27
hehe, dokładnie

średnio każdy stomatolog w USA 2 tygodnie w roku pracuje non profit na takich akcjach
2019-09-24 10:06:29
Nazywam się Greta Thunberg. Mam 16 lat, przyjechałam tu ze Szwecji i chcę, żebyście wpadli w panikę. Chcę, żebyście panikowali, jakby wasz dom się palił. Kiedy to mówię, zawsze ktoś mi tłumaczy, że to zły pomysł. Słyszałam od wielu polityków, że panika nie prowadzi do niczego dobrego. Zgadzam się z tym. Panika bez powodu to nic dobrego. Ale kiedy wasz dom płonie i musicie go ratować, żeby nie spłonął doszczętnie, wtedy pewien stopień paniki jest potrzebny.

Nasza cywilizacja jest delikatna, prawie jak zamek z piasku. Ma piękną fasadę, ale jej fundamenty wcale nie są solidne. W tylu miejscach poszliśmy na skróty!

Wczoraj cały świat patrzył z rozpaczą i przerażeniem, jak w Paryżu płonie katedra Notre Dame. Niektóre budynki są czymś więcej niż tworami architektury. Ale Notre Dame zostanie odbudowana. Mam nadzieję, że stoi na mocnych fundamentach. Mam nadzieję, że nasze fundamenty są jeszcze mocniejsze, ale obawiam się, że tak nie jest.

Około 2030 roku, czyli za dziesięć lat, dwieście pięćdziesiąt dziewięć dni i dziesięć godzin od teraz, uruchomimy nieodwracalną reakcję łańcuchową, która prawdopodobnie spowoduje, że nasza cywilizacja – taka, jaką dziś znamy – przestanie istnieć. Tak się stanie, chyba że do tego czasu wprowadzimy w naszych społeczeństwa gruntowne i trwałe zmiany, jakich nikt jeszcze nigdy nie wprowadził – między innymi obniżymy emisje dwutlenku węgla o co najmniej 50 procent. Pamiętajcie, proszę, że te obliczenia zakładają wykorzystanie technologii, które mają oczyścić atmosferę z astronomicznych ilości dwutlenku węgla, a których nie umiemy jeszcze stosować na odpowiednio wielką skalę.

To nie wszystko. Te obliczenia nie uwzględniają nagłych, nieprzewidzianych wahnięć i sprzężeń zwrotnych, takich jak uwalnianie olbrzymich ilości metanu z szybko topniejącej wiecznej zmarzliny w Arktyce. Nie biorą też pod uwagę ocieplenia, które już się dokonało, a na razie jest maskowane przez zanieczyszczenie powietrza. Ani kwestii sprawiedliwości klimatycznej, o której wyraźnie mówi porozumienie paryskie, a bez której w ogóle nie można mówić o udanej transformacji na skalę planety.

Panika bez powodu to nic dobrego. Ale kiedy wasz dom płonie i musicie go ratować, żeby nie spłonął doszczętnie, wtedy pewien stopień paniki jest potrzebny.

Na koniec miejmy na uwadze, że wskazanie roku 2030 jako przełomowego momentu jest tylko szacunkowe. Punkty zwrotne, po których nie będzie już odwrotu, bo zmiany staną się nieodwracalne, mogą nadejść nieco wcześniej lub nieco później, niż to wynika z wyliczeń. Nikt nie wie tego na pewno. Mamy jednak pewność, że nadejdą – w przybliżeniu w takim właśnie czasie, bo jednak są to obliczenia, a nie czyjeś opinie lub domysły. Prognozy te są oparte na danych naukowych, co do których zgadzają się wszystkie kraje uczestniczące w pracach IPCC. Niemal wszystkie liczące się krajowe instytucje naukowe zgadzają się z wnioskami IPCC bez zastrzeżeń.

Trwa szóste wielkie wymieranie. Każdego dnia tracimy bezpowrotnie nawet dwieście gatunków roślin i zwierząt. Takie tempo wymierania jest dziesięć tysięcy razy szybsze niż to, które uznalibyśmy za naturalne. Erozja żyznych gleb, prowadzone na masową skalę wylesianie, toksyczne zanieczyszczenie powietrza, utrata owadów i dzikiej fauny, zakwaszenie oceanów – wszystkie te katastrofalne trendy ulegają przyspieszeniu za sprawą stylu życia, który tu, gdzie finansowo powodzi nam się lepiej niż innym, uważamy po prostu za nasze prawo.

A jednak wciąż mało kto wie o tych katastrofach, mało kto rozumie, że to zaledwie pierwsze objawy załamania klimatu i załamania ekosystemu. Bo niby skąd ludzie mogliby o tym wiedzieć? Nikt im nie powiedział. Albo, co ważniejsze, nie powiedział im tego nikt, kto powinien, i tak, jak powinien.
czytaj także

Nasz dom grozi zawaleniem, a tymczasem wy, nasi przywódcy polityczni, najwyraźniej nie uznajecie tego faktu. Gdyby nasz dom miał się zawalić, nie postępowalibyście tak, jak postępujecie. Wszystko robilibyście inaczej – tak jak to robią ludzie, kiedy trzeba ratować życie. Gdyby nasz dom miał się zawalić, nie latalibyście po świecie klasą biznesową, opowiadając, że rynek wszystko załatwi i drobnymi, dobrze wycelowanymi interwencjami rozwiąże rozmaite niepowiązane ze sobą problemy. Nie proponowalibyście, żeby coś kupić albo coś zbudować po to, żeby zażegnać kryzys spowodowany nadmiarem kupowania i budowania.

Gdyby nasz dom miał się zawalić, nie byłoby tak, że organizujecie trzy nadzwyczajne szczyty w sprawie brexitu i ani jednego nadzwyczajnego szczytu w sprawie załamania klimatu i środowiska. Nie sprzeczalibyście się, czy wycofać węgiel za jedenaście lat, czy może za piętnaście. Gdyby nasz dom miał się zawalić, nie uważalibyście za powód do radości tego, że jeden kraj, taki jak Irlandia, zapowiedział wycofanie inwestycji w paliwa kopalne. Nie cieszylibyście się, że Norwegia postanowiła przestać wydobywać ropę naftową u wybrzeży malowniczych Lofotów, podczas gdy przez następne dziesiątki lat zamierza wydobywać ropę ze wszystkich innych swoich złóż. Na radość z takich deklaracji jest o trzydzieści lat za późno.

Gdyby nasz dom miał się zawalić, media nie mówiłyby o niczym innym. Kryzys klimatyczny i ekologiczny byłby jedynym tematem doniesień prasowych. Gdyby nasz dom miał się zawalić, nie twierdzilibyście, że sytuacja jest pod kontrolą, nie czekalibyście spokojnie, aż wynalazki, których jeszcze nie wynaleziono, ocalą wszystkie żywe gatunki na Ziemi. I jako politycy nie poświęcalibyście całej swojej uwagi sporom o podatki czy brexit. Gdyby ściany naszego domu faktycznie się waliły, to przecież odłożylibyście na bok wszystko, co was różni, i zaczęlibyście współpracować.

Jednak nasz dom naprawdę się wali i mamy coraz mniej czasu. A mimo to nic się właściwie nie dzieje.

Wszystko musi się zmienić. My wszyscy musimy się zmienić. Naprawdę będziecie marnować ten cenny czas na kłótnie o to, co ma się zmienić najpierw i kto ma to zrobić jako pierwszy? Wszystko i wszyscy musimy się zmienić. Ale ten, kto ma za sobą większą platformę, ponosi większą odpowiedzialność. Im większy ślad węglowy, tym większy moralny obowiązek.

Kiedy proszę polityków, żeby zaczęli działać natychmiast, najczęściej słyszę w odpowiedzi, że nie mogą zrobić nic radykalnego, bo takie kroki byłyby niepopularne wśród wyborców. Oczywiście mają rację, skoro większość ludzi nie wie nawet, dlaczego te zmiany są konieczne. Dlatego wciąż was proszę, byście mówili jednym głosem to, co mówi nauka. Polityka i demokracja muszą opierać się na najlepszej wiedzy naukowej, jaką dysponujemy.

[…] Wiele osób takich jak ja, które przez całe życie będą odczuwać skutki zmiany klimatu, nie ma nawet prawa głosu. Nie mamy wpływu na decyzje podejmowane w biznesie i w polityce, nie mamy wpływu na technologię, media, szkoły ani ośrodki naukowe. Zanim ukończymy naukę i zyskamy ten wpływ, minie jeszcze dużo czasu, a tego czasu po prostu nie mamy. Właśnie dlatego miliony dzieci i młodzieży wychodzą na ulice, organizują szkolne strajki, żeby zwrócić uwagę na kryzys klimatyczny.

Musicie nas słuchać – nas, którzy nie możemy głosować. Musicie głosować na nas – na wasze dzieci i wnuki. Wkrótce nie będzie można cofnąć tego, co dzisiaj robimy. Kiedy głosujecie, decydujecie o tym, w jakich warunkach ludzie będą żyć w przyszłości. Taka polityka, jakiej nam potrzeba, w ogóle dziś nie istnieje, ale pewne opcje są mniej złe od innych. Czytałam, że niektóre partie nie życzyły sobie, żebym tu dzisiaj przemawiała, bo tak bardzo chcą uniknąć jakiejkolwiek dyskusji o załamaniu klimatu.

Nasz dom grozi zawaleniem. Cała nasza przyszłość – i los tego wszystkiego, co osiągnęliśmy do tej pory – dosłownie leży w waszych rękach. Ale jeszcze nie jest za późno, by działać. Potrzeba do tego dalekosiężnej wizji. Potrzeba do tego odwagi. Potrzeba wielkiej determinacji, by kłaść fundamenty już teraz, kiedy nie wiemy do końca, jak zbudujemy dach. Musimy podejść do zadania tak, jak podchodzili budowniczowie wielkich katedr.

Proszę, żebyście się obudzili i sprawili, by te zmiany, które są niezbędne, były możliwe. Już nie wystarczy robić tyle, ile się da. Wszyscy musimy zrobić coś, co wydaje się niemożliwe. Jeśli mnie nie posłuchacie, to w porządku. Jestem tylko szesnastoletnią dziewczyną ze Szwecji. Ale nie możecie lekceważyć tego, co mówią naukowcy, co mówi nauka, co mówią miliony dzieci, które organizują strajki szkolne, bo domagają się prawa do przyszłości. Błagam: nie zawiedźcie nas tym razem! Dziękuję.

**
2019-09-24 10:47:32
Jak mi imponuje ta dziwczyna...
Od wczoraj jestem w szoku.

2019-09-24 10:48:11
2019-09-24 14:40:27
to ta co zostala nominowana do nagrody nobla?

niewielu ludzi potrafi myslec dlugofalowo i tez malo kto w ogole zastanawia sie nad takimi sprawami jak klimat itd. a nawet jak jak są zauwazalne efekty typu mialaby przyjsc powodz czy coś no to nie jest to wcale oczywisty związek i ludzie tego nie łączą ze sobą.


ogolnie ludzie dzialają jak juz rzeczywiscie pali im się dom i nie mają wyboru. tyle ze wtedy moze byc juz za pozno. niby cos tam sie dzieje, starbucks zrezygnowal ze slomek, cola ma robic butelki w 50 procentach recyklingowane, obcieto poziomy emisji coś tam zaczyna się ruszać w temacie, ale zdecydowanie za wolno

a tez nie wiem co by musialo zmusic chiny...chyba rzeczywiscie tylko katastrofa.
w usa wcale nie jest lepiej, administracja trumpa ma to w dupie zupelnie. uwazaja, ze jak zredukują to wtedy ich pozycja oslabnie.





2019-09-24 15:37:46
A dla mnie to takie młodzieńcze parcie na szkło :)

Było takich ruchów już wiele - od hippisów poczynawszy, po różne subkultury. Młodym wydaje się że COŚ mogą zmienić, ale nie do końca tak naprawdę wiedzą co trzeba zmieniać i jak. To taki trochę bunt ideologiczny. Tyle, że dziś jest prawie 2020 rok i w mediach społecznościowych się łatwiej wypromować.

Kiedyś to religia stanowiła opium dla mas... czyżby dziś jej miejsce zajmowała ekologia? ;-)

Plus zapewne 90% tych "strajkujących" nastolatków po prostu idzie, bo będą mieli labę z lekcji. Ale całego podłoża zmian klimatu nawet najwięksi filozofowie nie rozumieją, a co dopiero nastolatki. Sam nim byłem, wydaje mi się, że dobrze to rozumiem.


Żeby nie było jednak, że jestem tylko malkontentem i krytykantem, to przekleję ciekawy artykuł:

racjonalista.pl: UE: Polska może być jedynym wygranym zmiany klimatu

Analizując skutki zmian klimatycznych dla polskiego rolnictwa, badacze z PAN oraz Państwowego Instytutu Badawczego w Puławach kwestionują frenetyczną „walkę z globalnym ociepleniem" jako że jego skutki w Polsce nie będą wcale tak negatywne, jak to się kreśli wśród wyznawców ekoreligii: „Polska na pewno nie będzie wielkim przegranym w zmieniającym się klimacie. Trzeba będzie optymalnie 'zagospodarować' zmiany korzystne; a skutecznie zaadaptować się do zmian niekorzystnych… Nie może być tak, że dla Polski kuracja (ograniczanie atmosferycznego stężenia gazów cieplarnianych) jest gorsza od choroby (skutki zmian klimatu)."

Wskutek zmian klimatycznych Polska nie będzie potęgą ziemniaczaną, ale za to zyska w innych kierunkach. Spodziewane skutki pozytywne to zwiększenie o 30% intensywności fotosyntezy i ogólnego przyrostu biomasy, wydłużenie okresu prac polowych (70 dni więcej w Polsce wschodniej, cały rok w zachodniej), wydłużenie okresu wegetacji o 2-3 miesiące, większe uprawy roślin ciepłolubnych (kukurydza, soja, słonecznik, dynia, rącznik), skrócenie o 2 tygodnie dojrzewania zbóż, wzrost plonu roślin pastewnych o 40-100%, zwiększenie efektywności produkcji zwierzęcej.

Kumulatywna ocena plusów i minusów dokonana w ramach unijnego projektu ESPON Climate Project wskazuje, że Polska może być jedynym wygranym zmian klimatycznych. Poza ekonomicznymi analizowano także potencjalne skutki fizyczne, środowiskowe, społeczne i kulturalne. Połączenie tych czynników w równej mierze daje mapę w której jedynie Polska w całej Unii zyskuje na globalnym ociepleniu, jakkolwiek Niemcy lokują się w sferze neutralnej wobec skutków owych zmian, z istotnym wyjątkiem regionu stołecznego dla którego będą one korzystne. Kolor zielony tylko w Polsce i w Niemczech.

Powyższe nie oznacza oczywiście, że Polska nic nie musi robić w związku ze zmianami klimatycznymi, chodzi o to, że należy widzieć nie tylko zagrożenia, ale i szanse. W szczególności należy adaptować rolnictwo do nowych warunków. Dziś mamy bowiem taką sytuację, że rolnictwo na południu kontynentu powszechnie stosuje systemy nawadniania, podczas kiedy rolnictwo w Polsce czy w Niemczech opiera się na deszczówce. Ta sytuacja jest nie do utrzymania: zarówno w Polsce jak i w Niemczech trzeba budować systemy nawadniania upraw. By było to realne musimy rozwinąć retencję, by wyłapywać i magazynować więcej deszczówki.
---


Plus dwie mapki:


Zdolność do adaptacji na zmiany klimatu:




Potencjalny wpływ zmian klimatu (negatywny/pozytywny) na regiony UE:




Mój region: zapewne powodzie, susze / fale upałów i mrozów, gwałtowne burze i wichury. Zatem nihil novi...

(editado)
2019-09-24 18:35:44
Zwariowałeś. Dziewczyna naglaśnia problem, za jej sprawą pojawiają się na rynkach tysiące ludzi mlodych i doroslych. Moze uda sie wywrzec większy nacisk na wladze, moze x ludzi dowie sie jak powazny jest problem, zmieni swoje przyzwyczajenia. To mało?


Marudzisz i narzekasz na dziewczynę, zamiast na rządzących np. w Polsce, ktorzy nie robią kompletnie nic. Bagatelizują problem, wycinają puszczę, dotują kopalnie grubymi miliardami, z ktorych wydobycie węgla się nawet nie opłaca! bo trzeba zjezdzac kilkaset metrow do trudno dostepnyc zlozy. Jak niby mieliby konkurować ceną z zagranicznymi kopalniami,gdzie koparka wydobywa odkrywkowo? Nie da rady. I matoły z rządu dotują węgiel choc nie ma to zadnego uzasadnienia ekonomicznego, tylko po to, zeby się nie narazić górnikom. W Chinach olewają problem, w Stanach to samo Trump i świta tez olewka.

zamiast tego sie czepiac i domagac zmian, to nie lepiej krytykować dziewczynę.


Ekoreligia co to w ogole za określenie z dupy. Serio wisi ci, że w 2050 roku w oceanach ma być więcej plastiku niż ryb?



Wklejasz Europę i to jest akurat fakt Europa ucierpi najmniej.


tutaj opisują w skali globalnej -> https://www.nationalgeographic.com/environment/2019/04/climate-change-economic-inequality-growing/
Wniosek jest taki -> ucierpią najbardziej ci, ktorzy najmniej się przyczynili do zmian klimatu.



New research shows that global warming has already affected the economies of nations around the world. It has hit some places—mostly in the tropics—harder than others. And the countries that have paid the highest price tend to be those least responsible for causing the problem, emitting much less carbon dioxide per capita over past decades than richer countries.






Młodym wydaje się że COŚ mogą zmienić, ale nie do końca tak naprawdę wiedzą co trzeba zmieniać i jak.



Ee, jest mnostwo prostych zmian, ktore dalyby dobry efekt, gdyby wdrozyl je kazdy kowalski.


Oczekujesz od 16 latki, ze przygotuje plan walki z klimatem na najblizsze 50 lat?
Nie ona jest od tego. I tak dziewczyna ma wiekszą swiadomosc niz 90% w tym rządzących i już zrobiła sporo.

Kazda drobna zmiana i kazde naglosnienie tematu jest dobre.



Mój region: zapewne powodzie, susze / fale upałów i mrozów, gwałtowne burze i wichury. Zatem nihil novi...


kiedys susze byly raz na x, teraz mamy w zasadzie co roku


(editado)
2019-09-24 18:47:55
Tak, przy małym ociepleniu Polska może nawet lekko zyskać.
Przy dużym ociepleniu Polska również sporo straci jak i reszta świata. Biedne południe straci wszystko.

Natomiast aby trend ocieplenia zatrzymał się na małym ociepleniu 1,5-2 stopni czyli tyle ile uzgodniono w Paryżu trzeba już dziś zawrzeć poślady i dokonywać gruntownej rewolucji całej organizacji naszej cywilizacji od podstaw.
Bo wg scenariusza tzw. bussines as usual idziemy na ocieplenie 3-5 stopni do końca wieku.

Żeby zatrzymało się na lekkim ociepleniu możemy wyemitować jeszcze maksymalnie około 350 gigaton CO2. Przy dzisiejszym tempie to jakieś 8 lat...
2019-09-24 19:39:25
czyli prawdopodobnie jeszcze minie ze 20 lat dopoki ludzkosc zacznie cos dzialac :P
2019-09-24 19:43:17
Ekoreligia co to w ogole za określenie z dupy. Serio wisi ci, że w 2050 roku w oceanach ma być więcej plastiku niż ryb?

Ale kto go wrzuca do oceanów? Polacy? Europejczycy? Nie - śmiecą Indie, Indonezja, Brazylia, Afryka. Taki zakaz używania plastikowych sztućców w EU czy słomek do napojów NIC nie da. Przykładów można by namnożyć wiele. Właśnie to jest "ekoreligia" - to jest właśnie ślepa wiara. I robienie na tym przez niektórych kasy + kapitału politycznego. Dalej nie rozumiesz? :)

To, że w powietrzu jest kupa świństwa (zwłaszcza z naszego polskiego przemysłu, którego w EU nikt nie chce - np. huty i odlewnie aluminium), i że w jedzeniu jest kupa chemikaliów... jakoś nikogo nie obchodzi. Wytruwamy się, a może o to chodzi? ;-) Nie robi się z tym nic, nikt nie naciska na władzę, bagatelizuje się problem... a tu akurat moglibyśmy sporo zmienić i poprawić.

A klimat nigdy nie był stały i niezmienny, zawsze się zmieniał. I o to obecnie się zmienia. Niewiele możemy na to poradzić moim zdaniem.
2019-09-24 19:45:45
Osieł para domeq
+