Azərbaycan dili Bahasa Indonesia Bosanski Català Čeština Dansk Deutsch Eesti English Español Français Galego Hrvatski Italiano Latviešu Lietuvių Magyar Malti Mакедонски Nederlands Norsk Polski Português Português BR Românã Slovenčina Srpski Suomi Svenska Tiếng Việt Türkçe Ελληνικά Български Русский Українська Հայերեն ქართული ენა 中文
Subpage under development, new version coming soon!

Asunto: Ewangelizacja

2020-08-23 10:51:15
nie pamiętam, to było ze 25 lat temu, mogę tylko domniemywać ale przypuszczam, że w przypadku piłki nożnej to to drugie, ale miałem też czapeczkę Charlotte Hornets i też ich podświadomie lubiłem bardziej, może nawet bardziej niż Bulls i to prawdopodobnie było z powodu posiadania czapeczki, ale samą czapeczkę miałem bo Hornets mieli fajne logo i mi się spodobało
2020-08-25 21:50:39
Charlotte Hornets zawsze bedzie mi sie kojarzyc z Larrym Johnsonem i Alonzo Mourningiem.
2020-09-04 20:28:48
Modlitwa zawierzenia Miłosierdziu Bożemu w obliczu pandemii koronawirusa


Wszechmogący Boże, w obliczu pandemii, która dotknęła ludzkość, z nową gorliwością odnawiamy akt zawierzenia Twemu miłosierdziu, dokonany przez św. Jana Pawła II. Tobie, miłosierny Ojcze, zawierzamy losy świata i każdego człowieka. Do Ciebie z pokorą wołamy.
Spraw, aby ustała pandemia koronawirusa. Błogosław wszystkim, którzy trudzą się, aby chorzy byli leczeni, a zdrowi chronieni przed zakażeniem. Przywróć zdrowie dotkniętym chorobą, dodaj cierpliwości przeżywającym kwarantannę, a zmarłych przyjmij do swego domu. Umocnij w ludziach zdrowych poczucie odpowiedzialności za siebie i innych, aby przestrzegali koniecznych ograniczeń, a potrzebującym nieśli pomoc. Odnów naszą wiarę, abyśmy trudne chwile przeżywali z Chrystusem, Twoim Synem, który dla nas stał się człowiekiem i jest z nami każdego dnia. Wylej swego Ducha na nasz naród i na cały świat, aby ci, których zjednoczyła walka z chorobą, zjednoczyli się także w uwielbieniu Ciebie, Stwórcy wszechświata i gorliwie walczyli również z wirusem grzechu, który niszczy ludzkie serca.
Ojcze przedwieczny, dla bolesnej męki i zmartwychwstania Twojego Syna, miej miłosierdzie dla nas i całego świata.
Maryjo, Matko Miłosierdzia, módl się za nami.
Św. Janie Pawle, św. Faustyno i wszyscy święci, módlcie się za nami. Amen.



2020-09-27 23:08:32
boga nie ma a jeśli jest to niech w ciagu trzech sekund ześle na mnie piorun
1, 2, 3
żyje dalej
bog to ściema
2020-09-28 09:07:56
Niech freeszpak podskoczy zanim policzę do 3
1, 2, 3
podskoczyłeś? zawsze natychmiast wykonujesz to, co ktośtam sobie wymyśli?
Pan Bóg nierychliwy...
2020-10-06 22:20:17
masz wiarę i zacięcie stary
niech bóg i zacięcie Cię wspiera
szacun za wiarę w którą nikt nie wierzy
2020-10-06 23:00:49
Mensaje borrado

2020-10-07 16:02:16
Jestem głupi...

Wytłumacz mi to jak małemu dziecku...

szacun za wiarę w którą nikt nie wierzy
2020-10-08 22:38:05
widzę jak każdy poniewiera JK tutaj od dawna
on jest gorliwym chrześcijaninem na maxa
nie wiem czy jest bóg czy go nie ma
każdy ma prawo do swoich przemyśleń
(ja zwykle bana za to mam;)

szacun za wiarę w którą nikt nie wierzy

JK to chrześcijanin ortodoksyjny
ktoś go broni na forum ?
tak niewielkie przypadki że nie widziałem albo ich nie było

wierzysz w tą jego wiarę to go broń

niewielu potrafi iść pod prąd (KSU)


2020-10-08 22:56:20
szacun za wiarę w którą nikt nie wierzy

Jeśli JK wierzy i ja wierzę, to nie możesz powiedzieć szacun za wiarę w którą nikt nie wierzy, jest to wówczas zdanie nie logiczne :D

ktoś go broni na forum ?

Może dużo osób się nie wypowiada?

nie wiem czy jest Bóg czy go nie ma
każdy ma prawo do swoich przemyśleń


Zgadzam się, każdy ma prawo do przemyśleń, każdy ma prawo również poszukiwać, pytać, zastanawiać się, rozmyślać, rozważać

wierzysz w tą jego wiarę to go broń

Tak wierzę w Boga, jednak myślę, że dopiero z czasem to we mnie dojrzało. Będąc w największym gównie, Bóg trzymał mnie za rękę cały czas, jednak nie zawsze go dostrzegałem. Ojcze dziękuję, że jesteś w każdej sekundzie mojego życia.
2020-10-09 16:19:45
Chciałbym, żeby moje doświadczenie pomogło osobom, które mają problemy z alkoholem, osobom, które są alkoholikami, ale nie zdają sobie jeszcze z tego sprawy, oraz ich rodzinom i bliskim – bo to oni najbardziej cierpią i są największymi ofiarami tego nałogu.
W moim życiu alkohol pojawił się bardzo wcześnie. Pierwszy raz spróbowałem piwa w wieku siedmiu, może ośmiu lat. Pamiętam, że byłem u sąsiadów i z wielkim zainteresowaniem przyglądałem się temu, co oni pili. Możliwe, że chciałem spróbować, więc mi pozwolono. Był to bardzo mały łyk, ale wystarczył, żebym pomyślał, że już nigdy czegoś tak paskudnego do ust nie wezmę. Jakże się wtedy myliłem…

Początki uzależnienia

Z czasem wspomnienie niesmacznego płynu zacierało się w mojej pamięci. Minęło kilka lat, poznałem nowych, dużo starszych ode mnie kolegów, którzy palili papierosy i pili alkohol. Było to normalne towarzystwo, ale już dorosłe. Stopniowo zacząłem oswajać się z alkoholem. Wypijałem jedno piwo, później dwa, po jakimś czasie zaczęły się eksperymenty z mocniejszymi trunkami. Na więcej można było sobie pozwolić podczas weekendu albo wyjazdu, bo wtedy nie było obawy, że rodzice coś wyczują albo zauważą.


Lata studenckie to kolejny etap. No bo jak – niepijący student? Było dużo więcej okazji. Poznałem wielu nowych ludzi, chodziłem na kolejne imprezy, które nie mogły obejść się bez alkoholu. A mnie wystarczyło jedno piwo, żeby złapać „smaka” i szukać okazji do kontynuowania picia. Nawet gdybym musiał pić sam. Kiedy już miałem pracę, tym bardziej mogłem sobie pozwolić na częstsze picie. Dlaczego ktoś miałby mi mówić, co mam robić? Chcę się napić, to wypiję. Przecież nie jestem alkoholikiem! Czy moje picie można określić jako typowe? Były lata, gdy piłem regularnie w każdy weekend. Nie musiało się to kończyć pijatyką albo utratą świadomości, ale często nazajutrz czułem się wykończony. Być może to w jakiś sposób uchroniło mnie przed popadnięciem w jeszcze większe uzależnienie. Mój organizm bronił się w ten sposób przez alkoholem, a ja nie miałem ochoty sięgnąć po niego znowu. Ale potem to już mi nie przeszkadzało…


Z niecierpliwością czekałem na kolejny weekend, bo wtedy mogłem się spokojnie napić. Był pretekst, by bronić się przed krytyką: przecież po ciężkim tygodniu miałem prawo do relaksu. Bardzo długo nie docierało do mnie, że mam problem.

Zaprzeczanie


Myślałem sobie, że problem z alkoholem to ma pan, który stoi pod sklepem i prosi mnie o złotówkę na tanie wino albo ten, który pijany leży w krzakach. Oni to mają problem – a ja? Pracuję, stać mnie na dobre alkohole, a że zdarzy mi się przesadzić – komu się nie zdarza?


Rodzice pierwsi zauważyli, że dzieje się coś niedobrego. Dopiero teraz mogę przyznać im rację. Jak wiele ich przestróg było prawdziwych, jak wielu dobrych rad nie posłuchałem! Wtedy wydawało mi się, że przesadzają, a ja panuję nad sytuacją. Gdy rozmowy już nie pomagały, a oni zaczęli wyznaczać jakieś granice i kontrolować moje życie, byłem oburzony. Zacząłem tak pić, żeby nie byli w stanie się zorientować.


Przez jakiś czas się udawało, ale kiedy przesadziłem, nie sposób było tego ukryć. Wyprowadziłem się od rodziców, gdy poznałem swoją przyszłą żonę. Mój problem przeniosłem do naszego związku. Narzeczona nie wiedziała, że byłem na takim etapie, kiedy alkohol jest najważniejszy. Wmawiałem jej, że nic złego się nie dzieje. Szybko jednak zorientowała się, jak duży mam problem. Długo nie chciałem o nim słyszeć, ale im częściej się upijałem i rano budziłem się z poczuciem wstydu, tym więcej o tym myślałem.


Staczanie


Pewnym przełomem było dla mnie przyjęcie informacji, że piję za dużo. Mam problem z alkoholem. Mam, ale nie jestem alkoholikiem. Tego słowa nawet nie chciałem słyszeć. Widziałem skutki, ale jeszcze nie widziałem przyczyny. Wydawało mi się, że mogę pić, ale muszę to robić z głową. Będę w stanie się kontrolować. Nie byłem. Cierpieli na tym moi bliscy. Ich najbardziej krzywdziłem, a sam czułem się ofiarą. Sądziłem, że piję, bo mam problemy, nikt mnie nie rozumie, jestem niesprawiedliwie oskarżany… A gdy było dobrze? Piłem, bo trzeba było oblać jakąś uroczystość, bo udało się coś pozytywnie załatwić, bo układało mi się w domu.


Szatan jest mistrzem kłamstwa, a alkoholik to jego świetny uczeń. Pijacy są znakomitymi krętaczami i kombinatorami. Zawsze znajdywałem wytłumaczenie dla upicia się i powody do napicia. W końcu żona bała się wypuszczać mnie samego z domu, bo wiedziała, że mogę przy okazji się napić albo nawet wrócić pijany w nocy… Mogłem trzy dni nie pić, a czwartego zacząć znowu.


Z czasem jednak doszło do tego, że piłem już codziennie. Gdy trzeźwiałem, pojawiały się wyrzuty sumienia, ale jak najszybciej starałem się je zapić. W pijackim świecie znów czułem się przez wszystkich krzywdzony i dlatego zmuszony do picia – inaczej przecież bym tego nie robił.


Podjęcie walki


Zaczął się trudny etap. Organizm zaczął odmawiać przyjmowania alkoholu. Żona skłoniła mnie, żebym poszedł do lekarza. Za pierwszym razem nie powiedziałem mu wszystkiego i wróciłem do picia. Podczas drugiej wizyty lekarz na moją prośbę skierował mnie na oddział zamknięty szpitala psychiatrycznego. Znalezienie ośrodka wyłącznie dla alkoholików jest niezwykle trudne, czasem trzeba czekać na miejsce 6-12 miesięcy.


W szpitalu psychiatrycznym odnalazłem normalność. Poznałem bardzo wartościowych i mądrych ludzi wśród personelu i pacjentów. Uświadomiłem sobie, że ja z moimi problemami jestem w stanie sobie poradzić, a wielu z nich nie ma na swoją chorobę najmniejszego wpływu.


Spotkałem też kilku alkoholików. Rozmowy z nimi bardzo mi pomogły. Jeden z nich był w szpitalu już kolejny raz. Okazał się bardzo dobrym i życzliwym człowiekiem. Walczył z nałogiem, przegrywał, ale próbował dalej. Drugi nie pił już od kilkunastu lat. Opowiedział mi o swoim życiu, nałogu, o trzeźwości osiągniętej dzięki klubowi AA. Mówił mi, jak zachowywać się po wyjściu ze szpitala i jak nauczyć się żyć bez alkoholu.


To odcięcie od świata było dla mnie zbawienne. Miałem bardzo dużo czasu, żeby przemyśleć swoją przeszłość i zastanowić się nad przyszłością. Zacząłem prostować wszystkie ścieżki mojego życia. Jakże wspaniale się czułem, kiedy nie musiałem kłamać.


Powrót do Boga


W szpitalu pierwszy raz od wielu lat regularnie uczęszczałem na Mszę Św. w każdą niedzielę. Jak bowiem mogłem chodzić na Mszę św., kiedy dzień wcześniej upiłem się? Tłumaczyłem sobie, że przecież to byłoby nie w porządku iść do Domu Pana w takim stanie. Nie pomyślałem, że mógłbym w kolejną sobotę nie wypić i pójść do kościoła w stanie normalnym.

Alkohol siał największe spustoszenie duchowe w moim życiu, choć oddalałem się od Boga nie tylko z jego powodu. Oczekiwałem cudu, który odmieni moje życie. Wyobrażałem sobie, że jeśli Pan zechce mi pomóc, zrobi to w sposób spektakularny. A jak nie – to znaczy, że nie chce mnie ocalić. Podobnie jak nie widziałem osób, które próbowały mi pomóc, tak też nie chciałem widzieć, że to Bóg te osoby stawia na mojej drodze.

Bóg chciał mnie chyba jeszcze bardziej doświadczyć. W szpitalu był starszy pan, zatwardziały antyklerykał, który obrażał katolików i wyśmiewał się z tych, którzy chodzą do kościoła. Uznał, że jestem księdzem. Odebrałem to jako komplement i wdawałem się z nim czasem w polemikę. Nie było jednak za dużego pola do dyskusji, bo on nie przyjmował żadnych argumentów.

Któregoś dnia, w połowie mojego pobytu w szpitalu, gdy byłem przekonany, że ze mną już wszystko dobrze, nie miałem ochoty iść na Mszę. Spotkałem tego starszego pana, który używając niewybrednych słów, spytał, czy idę do kościoła.

Tym samym zrobił coś niezwykłego: zmobilizował mnie do uczestniczenia we Mszy. Jakby tego było mało, kapłan w tym właśnie dniu przekonywał, żebyśmy nie wstydzili się, że jesteśmy chrześcijanami i swoich zachowaniem zaświadczali o miłości Bożej.


Początek trzeźwości


Kiedy byłem w szpitalu, nastąpił kolejny i najważniejszy przełom. Już zanim tam trafiłem, uznałem, że mam problem i tłumaczyłem sobie, że nie mogę pić. Ten sposób nie był jednak dobry, bo wystarczyło, żeby coś poszło nie tak i ten „autozakaz” przestawał obowiązywać. Nie miałem motywacji, żeby nie pić. Co więcej, jeżeli obiecałem jakiejś osobie, że nie wypiję, a ona mnie zdenerwowała (nieważne czy obiektywnie miałem rację, czy nie), traktowałem to jak powód do napicia się – bo dlaczego miałem być w porządku wobec tego kogoś?

Moja przemiana, w wyniku której od kilku miesięcy nie piję alkoholu, polega na zrozumieniu, że ja nie chcę pić. Teraz wydaje mi się to takie proste, ale droga, która do tego doprowadziła, trwała bardzo wiele lat. Gdybym słuchał Boga, bliskich i innych osób życzliwych, to może ten proces byłby dużo krótszy.

Jestem na początku drogi do normalnego życia. Moi najbliżsi mają do mnie coraz więcej zaufania, ale może będzie trzeba jeszcze wielu miesięcy albo lat, by w pełni mi zaufali i mogli być spokojni. Jestem im bardzo wdzięczny, bo to oni byli przy mnie cały czas, także w tych najgorszych momentach, i uratowali mnie ze szponów nałogu.

Bóg przez cały czas pomagał mi wstać, kiedy upadałem. Wysyłał do mnie osoby, które chciały mi pomóc. I w końcu osiągnął cel, mimo moich oporów. Dróg wyjścia z nałogu jest wiele, ale najpewniejsza jest przez Boga. I to On pomaga wytrwać w postanowieniach.

Sławomir

Artykuł ukazał się w sierpniowym numerze Miesięcznika Egzorcysta
http://www.zywawiara.pl/swiadectwa/art-767.html
2020-10-09 16:31:15
A co sądzisz o tych badaniach, o których wspomina poniższy artykuł? Da się jakoś zwiększyć odsetek inteligentnych wśród wierzących czy może te badania to jakaś kompletna bzdura?


Ludzie inteligentni częściej są ateistami? Naukowcy potwierdzają.

Istnieje negatywny związek pomiędzy inteligencją a religijnością. Innymi słowy: im wyższy iloraz inteligencji, tym większa szansa, że dana osoba jest ateistą - czytamy na łamach najnowszego wydania czasopisma „Evolutionary Psychological Science”.

"Pytanie, dlaczego bardziej inteligentni ludzie mają tendencję do bycia ateistami, sięga czasów starożytnych Greków i Rzymian. Już wtedy uważano bowiem bowiem, że taka korelacja faktycznie istnieje. Obecnie także powstaje wiele badań poświęconych temu zagadnieniu" - mówi dr Edward Dutton z Instytutu Badań Społecznych Ulster w Wielkiej Brytanii.

Dr Dutton, wraz z dr. Dimitri’m Van der Linden’em z Rotterdam University w Holandii, opracował tzw. Intelligence-Mismatch Association Model. Jego celem jest odpowiedź na pytanie, dlaczego - według dowodów historycznych oraz najnowszych badań przeprowadzonych w różnych krajach i między różnymi grupami społecznymi - inteligencja wydaje się być negatywnie związana z religijnością.

Wspomniany model oparty jest na założeniach psychologii ewolucyjnej, a konkretnie zasady postulowanej przez Satoshiego Kanazawę, zwanej zasadą Savanna-IQ, zgodnie z którą ludzkie zachowanie zawsze będzie zakotwiczone w środowisku, w którym rozwijali się jego przodkowie.

W oparciu o swój model, Dutton i van der Linden stwierdzili, że religia powinna być uważana za oddzielną domenę ewolucyjną lub instynkt, podczas gdy inteligencja jest czymś, co pozwala ludziom wznosić się ponad instynkty.

"Jeśli religię uznamy za instynkt, to inteligencja może być rozumiana za coś, co pozwala przezwyciężać instynkty i racjonalnie rozwiązywać problemy. Oznacza ciekawość intelektualną i otwartość umysłu na rozwiązania i możliwości pozainstynktowne" - tłumaczy dr Dutton.

Zdaniem naukowca religijność - rozpatrywana jako instynkt - wzmaga się wyraźnie w warunkach stresowych. "W okresach dużego stresu ludzie mają skłonność do działań instynktownych, istnieje wiele dowodów na poparcie tej tezy. Natomiast inteligencja pozwala zatrzymać się na chwilę, spojrzeć na trudną sytuację z dystansu i rozważyć różne opcje działania" - mówi autor pracy.

Obaj naukowcy uważają też, że osoby, które mają tendencję do działań nieinstynktownych, zawsze lepiej rozwiązują problemy. "To ważne, ponieważ w zmieniających się warunkach życia, lepsze panowanie nad odruchami instynktownymi będzie się wiązać z większą zdolnością do rozwiązywania problemów, a co za tym idzie będzie ewolucyjnie pożądane" - podsumowuje dr van der Linden.

źródło
2020-10-09 17:00:04
Sądze, że każdy ma wolna wole. Badania pod dana teze są łatwe do zrobienia zwłaszcza w takim temacie.(nauka od zawsze neguje wiare w Boga jej instytucje sluza do zwalczania wszelkiej formy wiary).
Szkoły nastawiaja społeczeństwo do nienawiści w kierunku wiary od samego początku. W interesie państwa jest wychowanie ludzi wyznających najwyższą wartość do pieniędzy. Tylko tak mogą oni pokornie być mentalnymi niewolnikami. Dodajmy do tego TV, portale wp,onety itp- wybitnie nienawidzące moralnych prawych ludzi, promujące wszelkiego rodzaju ideologie uderzające w wiare.
Na tym polega stworzenie społeczeństwa materialistów wystarczy karmić ich tą papką nienawiści z każdej strony do Boga.







Kiedyś czytałem taki wątek http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,155968
,,
16-09-2008 18:38 Brzostowski (7066 punktów) Ateizm, wiara i IQ
Ocena 1 na 1
Wątek zakładam z potrzeby dyskusji nad artykułem: " Ateiści najinteligentniejszą grupą światopoglądową - badania 137 krajów "

Wyczytałem tam że „Dowody wskazujące na negatywną relację między wiarą a inteligencją w odniesieniu do konkretnych narodowości, pochodzą z czterech głównych źródeł:
1. Negatywna korelacja pomiędzy inteligencją a wiarą.
2. Mniejszy procent osób religijnych w elitach społecznych, względem reszty społeczeństwa.
3. Zmniejszenie religijności w okresie dojrzewania, w związku z rozwojem umiejętności poznawczych.
4. Zmniejszenie religijności w XX wieku w związku z zwiększeniem ogólnego poziomu inteligencji w społeczeństwie.”

Zacznijmy od punktu 2. Skąd wysnuto taki wniosek? Z badań nad grupami naukowców, wykładowców. I słusznie, bo logika wskazuje na to iż naukowcami zostają głownie ludzie z wysokim IQ i racjonalnym spojrzeniem na świat. W tej grupie jest wysoce prawdopodobne że istnieje korelacja między IQ i niewiarą w Boga. Mamy tutaj dwie manipulacje:

1.Że jest to dowód na negatywną relację między wiarą a inteligencją (bo grupa badanych jest absolutnie tendencyjna),
2.Że tylko naukowcy, wykładowcy zaliczają się do elity społeczeństwa.

Źrodło 3. To jest totalna bzdura - Zmniejszenie religijności w okresie dojrzewania, w związku z rozwojem umiejętności poznawczych. W okresie dojrzewania pewnie zmniejsza się religijność młodzieży – to logiczne, ale czy na pewno jest to związane z rozwojem umiejętności poznawczych, a może z hormonami?

Okres dojrzewania to okres trudny dla młodzieży, okres buntu, nic dziwnego że nie chcą się modlić, nie chcą się też uczyć, słuchać rodziców, itd. Przyjmując logikę autorów można też wywnioskować, że w okresie dojrzewania wzrasta zainteresowanie płcią przeciwną w związku z rozwojem umiejętności poznawczych albo że w okresie dojrzewania rosną kończyny młodzieży w związku z rozwojem umiejętności poznawczych.

Punkt 4. Zmniejszenie religijności w XX wieku w związku z zwiększeniem ogólnego poziomu inteligencji w społeczeństwie.”

Na świecie religijność spada – fakt, w funkcji czasu (XX wiek) inteligencja ludzi rośnie – fakt. Oznacza to że istnieje korelacja między tymi zjawiskami – bzdura! Zarówno na spadek religijności jak i na wzrost inteligencji wpływa tak wiele czynnikow, że przyjęcie za prawdopodobna takiej zależności jest idiotyzmem. Przykład:

W firmie Pana X (handel materiałami budowlanymi) obroty rosną w okresie marzec – kwiecień – fakt.
W okresie marzec – kwiecień przylatują bociany – fakt.
Istnieje silna korelacja między tymi zjawiskami?

Punkt 1. Negatywna korelacja pomiędzy inteligencją a wiarą.

Na szczęście poza wnioskami „naukowców” i ich interpretacjami jest tabelka! A w tabelce wyniki (wziąłem specjalnie tylko Europę):

Chorwacja IQ – 90, niewierzących – 7%
Irlandia IQ – 92, niewierzących – 5%
Grecja IQ – 92, niewierzących – 16%
Bułgaria IQ – 93, niewierzących – 34%
Rumunia IQ – 94, niewierzących – 4 %
Armenia IQ – 94, niewierzących – 14%
Gruzja IQ – 94, niewierzących – 4%
Słowenia IQ – 95, niewierzących – 35%
Portugalia IQ – 95, niewierzących – 4%
Mołdawia IQ – 96, niewierzących – 6%
Słowacja IQ – 96, niewierzących – 16%

Rosja IQ – 97, niewierzących – 27 %
Ukraina IQ – 97, niewierzących – 20 %
Białoruś IQ – 97,niewierzących – 17%

Czechy IQ – 98, niewierzących – 61%
Dania IQ – 98, niewierzących – 48%
Wegry IQ – 98, niewierzących – 32 %
Francja IQ – 98, niewierzących – 44%
Hiszpania IQ – 98, niewierzących – 15%
Łotwa IQ – 98, niewierzących – 20%


Niemcy IQ – 99, niewierzących – 42%
Estonia IQ – 99, niewierzących – 49%
Finlandia IQ – 99, niewierzących – 28%
Szwecja IQ – 99, niewierzących – 64 %
Polska IQ – 99, niewierzących – 3%
Belgia IQ – 99, niewierzących – 43%

GB IQ – 100, niewierzących – 41,5%
Holandia IQ – 100, niewierzących – 42%
Austria IQ – 100, niewierzących – 18%
Norwegia IQ – 100, niewierzących – 31 %

Szwajcaria IQ – 101, niewierzących – 17 %
Islandia IQ – 101, niewierzących – 16 %
Włochy IQ – 102, niewierzących – 6%

Widzicie tutaj korelację między religijnością i IQ? Rzeczywiście w grupie krajów „o niskim IQ” przeważają kraje o niskim % niewierzących, ale w krajach o najwyższym IQ też przeważają kraje o niskim % niewierzących, chociaż z mniejszą siłą i tu pewnie jest klucz do wyników tej analizy. W środku, jak to w środku różnie.
Zwracam uwagę na wysokie IQ polskich katolików!

Patrząc na te dane wydaje mi się że IQ jest skorelowane silniej niż z wiarą z przychodem per capita. I to mi się zgadza ze zdrowym rozsądkiem. Jak kiedyś znajdę czas to zrobię taką analizkę, na dzisiaj musi wystarczyć „rzut okiem” i wiedza z głowy. "





Naziści intelektualna elita ówczesnego świata, ,,najgłupszy" miał 106 IQ

Mark Gilbert otrzymał niepowtarzalną szansę na obserwację nazistów podczas Procesów Norymberskich. W 1945 roku lekarz mógł sprawdzić iloraz inteligencji tych, którzy wciąż oczekiwali na swoje wyroki. Hjalmar Schacht, ekonomista niemiecki i prezes Reichsbanku - IQ 143, Arthur Seyss-Inquart - IQ 141



zacytujmy troche komentarzy z wykop:
Trochę nie rozumiem, dlaczego ci ludzie mieli by mieć niską inteligencję. Przecież nazizm ma bardzo solidne podstawy, a kompletny zamordyzm i wybicie połowy społeczeństwa z pewnością ułatwia władzę i rozwiązuje wiele problemów. Na zniewoleniu innych narodów pracowały wszystkie starożytne imperia.

To znacznie pewniejsze trzymanie władzy, niż rozdawnictwo pieniędzy. Patrzcie na Chiny, jak wysoka kontrola obywateli pozwala im być potęgą światową. Nawiasem mówiąc, USA także jest policyjnym państwem.







Świat nauki szybko zmienia swoje informacje. Nie jest to prawda objawiona, jeszcze dwie dekady temu ludzie bali się zjeść powyżej iluś tam jajek tygodniowo i smarowali chleb margaryna sypiac cukru na wzmocnienie do herbatki.

































2020-10-09 17:26:51
Ciekawy ten cytat. Przeczytałem też komentarze pod tekstem oryginalnym. Dobrze jest spojrzeć na rzecz z kilku stron.
2020-10-09 17:40:01
Jeszcze zapomniałem wspomnieć o tym:(tutaj też nie ma co generalizowac, taka dziedzina nauki w ktorej rzeczy ,,nieprawdopodobne" zyskuja mozliwosc ,,istnienia".)

https://www.polskieradio.pl/23/266/Artykul/326374,Wiekszosc-fizykow-wierzy-w-Boga

Konflikt pomiędzy nauka i religią jest pozorny. Aż 80 procent fizyków zajmujących się początkami
- Fizyk wierzący i niewierzący używają tych samych równań, opisują to same zjawisko, dochodzą do tych samych wniosków, przy pomocy tej samej metodologii. Tylko jeden stwierdzi na końcu, że jest to odbicie doskonałości Boga, a drugi stwierdzi, że świat jest taki jaki jest – tłumaczy podczas "Wieczoru Naukowego" profesor Krzysztof Meissner, fizyk.

Są jednak też tacy naukowcy, którzy wciąż podważają istnienie Boga. Jednym z nich jest znany brytyjski astrofizyk Stephen Hawking, który w swojej najnowszej książce "The Grand Design" (Wielki projekt) pisze, że Bóg nie był potrzebny do stworzenia świata, natomiast sam Wielki Wybuch był po prostu nieuniknioną konsekwencją praw fizyki.

Czy jednak Hawking ma rację? Zdaniem prof. Meissnera, teza brytyjskiego naukowca jest zdumiewająco bezpodstawna. - Jestem zdziwiony, że Hawking, będąc genialnym fizykiem, potrafi mówić takie dziwne rzeczy, nieuzasadnione i z niczego nie wynikające – stwierdza profesor. Meissner podejrzewa, że powodem wypisywania tego typu teorii przez Brytyjczyka może być chęć podwyższenia sprzedaży książki.

W opinii gościa Jedynki nie można w sposób naukowy zaprzeczyć bądź potwierdzić istnienie Boga. - Nauka i wiara nie są rzeczywistościami z tej samej płaszczyzny. Nie jest tak, że jak zwiększa się nasza wiedza w ramach nauki to kurczy się nasza wiara. Wiara może dawać nam znaczenie rzeczy, a nie opisywać je w sposób sprzeczny, czy też prostopadły do nauki – tłumaczy profesor.

Jego zdaniem, nie istnieje konflikt między nauką i wiarą. - Jest albo pierwotne tak, czyli Bóg istnieje, albo pierwotne nie: nie istnieje – konstatuje Meissner.

Podobne zdanie na temat sprzeczności między nauką i wiara ma ks. dr Grzegorz Bugajak. Jak tłumaczy, nauka i wiara stawiają sobie inne pytania. Są niezgodne, bo dotyczą innych sfer rzeczywistości. - Jeśli założymy nawet, że Hawking ma rację i nawet, gdyby mu uwierzyć, że odkryto ostateczną teorię, która wyjaśnia istnienie świata, to dlaczego on powstał w tym wielkim wybuchu to należy zapytać: skąd wzięły się prawa fizyki które każą temu wszechświatowi zaistnieć – pyta profesor i stwierdza, że na te pytanie fizyk nie odpowie.

Spotkanie wiary i nauki to zarówno ryzyko, jak i wyzwanie. I dla wiary, i dla nauki. Sobór Watykański II uznał autonomię różnych dziedzin życia – czy oznacza to, że płaszczyzny wiary i nauki nie mają punktów wspólnych, a może nadal pozostają w konflikcie zwłaszcza w obszarze kosmologii?

W encyklice "Fides et ratio" z 1998 roku Jan Paweł II wskazuje na komplementarność obu tych obszarów, choć uznaje ich odmienność w sposobach dochodzenia do prawdy. Chociaż nauki przyrodnicze nie są głównym przedmiotem zainteresowań "Fides et ratio", to jednak encyklika stanowi punkt wyjścia do rozważań nad aktualnym stanem relacji pomiędzy współczesnym przyrodoznawstwem a religią. Dyskusję na ten temat podczas "Wieczoru Naukowego" podjęli: ks. dr Grzegorz Bugajak (Wydział Filozofii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego) i prof.Krzysztof Meissner – fizyk (Uniwersytet Warszawski).

https://www.polskieradio.pl/23/266/Artykul/326374,Wiekszosc-fizykow-wierzy-w-Boga




2020-10-09 21:26:36
przyglądałem się temu, co oni pili. Możliwe, że chciałem spróbować, więc mi pozwolono. Był to bardzo mały łyk, ale wystarczył, żebym pomyślał, że już nigdy czegoś tak paskudnego do ust nie wezmę. Jakże się wtedy myliłem…

xd