Subpage under development, new version coming soon!
Asunto: Koronawirus
Marek1234itd para
Rocky
Dla mnie to jest w ogóle jakiś absurd. Kolega rezerwuje salę impreza na 180 osób kosztuje 130k-140k XD Jak można tyle wydać na 2 dniową imprezę.
Nigdy w życiu.
Nigdy w życiu.
Rocky para
Marek1234itd
dokładnie to marnotrawstwo zasobów, najlepiej cywilny, pozniej impreza na 30-60 osób max bez poprawin, ewentualnie poprawiny u ''siebie'' w jeszcze mniejszym gronie
szwamb para
wariato [del]
Jak wszyscy :P
Nigdy nie rozumiałem jak można np. 5 lat tyrać na szparagach by wywalić to na wesele czy się zadłużać na 10 lat xd "bo chce się raz w życiu poczuc jak księżniczka", to trzeba było się urodzić księżniczką (lol xd)
Nigdy nie rozumiałem jak można np. 5 lat tyrać na szparagach by wywalić to na wesele czy się zadłużać na 10 lat xd "bo chce się raz w życiu poczuc jak księżniczka", to trzeba było się urodzić księżniczką (lol xd)
Ja tam nikomu nie zaglądam. Jak ktoś chce to niech 5x tyle wydaje ja bym nawet połowy tej kwoty nie wydał :p
Staszek Maliniak para
szwamb
Ja robiłem wesele duże i nie żałuję. Nie było to spowodowane tym, że ktoś "chce się poczuć jak księżniczka". Zarówno ja jak i moja żona mamy spore rodziny. Ja mam bardzo dużo kuzynostwa, z którym spotykamy się raz w roku na wakacjach (tak, że jesteśmy niemal wszyscy - pojedyncze spotkania oczywiście częściej). Jesteśmy zżyci ze sobą i to było głównie powodem, że nie chcieliśmy rezygnować z dużego wesela. Do tego doszli najbliżsi znajomi z paczki i się uzbierało ponad 100 osób.
Wesele mi się zwróciło. Większość rodzinki "przyjezdnej" siedziała praktycznie tydzień (bo towarzystwo rozjechało się w czwartek/piątek) i codziennie "imprezowaliśmy" na ogrodzie.
Nie były potrzebne kredyty czy praca na szparagach 5 lat. Wesele nie było organizowane też "w remizie" czyli po kosztach. Wydaje mi się, że to takie stereotypy, że "zastaw się a pokaż się" czy, że wesele duże bo tak pasuje itp.
Wesele mi się zwróciło. Większość rodzinki "przyjezdnej" siedziała praktycznie tydzień (bo towarzystwo rozjechało się w czwartek/piątek) i codziennie "imprezowaliśmy" na ogrodzie.
Nie były potrzebne kredyty czy praca na szparagach 5 lat. Wesele nie było organizowane też "w remizie" czyli po kosztach. Wydaje mi się, że to takie stereotypy, że "zastaw się a pokaż się" czy, że wesele duże bo tak pasuje itp.
wszystko się zgadza
Po Chinach uważano że raptem 2-3 % a napewno mniej niż 5%
Teraz już raczej 5-10%
Te 50% dotyczy badania wszystkich w jednym momencie i część jest jeszcze przed, a niektórzy po objawach ale gdzieś w przebiegu choroby objawy mieli.
Po Chinach uważano że raptem 2-3 % a napewno mniej niż 5%
Teraz już raczej 5-10%
Te 50% dotyczy badania wszystkich w jednym momencie i część jest jeszcze przed, a niektórzy po objawach ale gdzieś w przebiegu choroby objawy mieli.
Malebo [del] para
szwamb
"Na weselach jako kelner w latach 2007-2010 zarabiałem w 3, rzadko 4 łikendy/mc ok. 1400-1800 zł. Jeżeli ja wyciągałem ok. 1500, to ile wówczas już płacono grajkom? 8k za 4 chałtury (np. djowi) minimum, sale weselne (właściciele) zapewne wyciągali lekko kilkadziesiąt k miesięcznie na czysto, zespoły lekko kilkanaście koła (i to 10-12 lat temu!).
Se la wie- raz pod wozem, raz nawozem. Jedyny, który trzyma poziom i fason to Skiba, którego zacytuję w całości (też słowa "złej woli"):"
Pomijając, że według mnie znacząco zawyżasz stawki (brałem ślub 7 lat temu i podwarszawskie stawki nie były takie o jakich piszesz - mówię przede wszystkim o dj'ach) , to jednocześnie piszesz tak, jakby te 1500zł za zrujnowane 3-4 weekendy w miesiącu to było dużo i tak jakby każdy kelner czy "grajek" mógł sobie w sezonie (a jesteśmy poza sezonem) na to pozwolić (by grać co najmniej co tydzień na weselu). Przy tych wszystkich stawkach dj'skich wydajesz się kompletnie nie zwracać uwagi, że sporo pracy musisz włożyć w przygotowania i trochę jest w tym fachu kosztów.
Pisanie o tym, że powinni oszczędzać jest oderwaniem od polskiej rzeczywistości. Ludzi zwyczajnie nie stać. I wcale nie dlatego, że sobie kupili jakieś super fury, czy że przejadają. Blisko 40% nie jest w stanie ze swoich oszczędności przetrwać miesiąca.
A już "raz pod wozem, raz nawozem" odbieram jako kompletny nietakt w sytuacji, gdzie ludziom powiedziano - nie zarabiasz i w tym fachu zarabiać nie będziesz przez następne 2 miesiące - i to z dnia na dzień. Nie na tym powinna polegać solidarność społeczna, a jednocześnie podejście takie prowadzi w dłuższej perspektywie do bardzo negatywnych skutków.
Se la wie- raz pod wozem, raz nawozem. Jedyny, który trzyma poziom i fason to Skiba, którego zacytuję w całości (też słowa "złej woli"):"
Pomijając, że według mnie znacząco zawyżasz stawki (brałem ślub 7 lat temu i podwarszawskie stawki nie były takie o jakich piszesz - mówię przede wszystkim o dj'ach) , to jednocześnie piszesz tak, jakby te 1500zł za zrujnowane 3-4 weekendy w miesiącu to było dużo i tak jakby każdy kelner czy "grajek" mógł sobie w sezonie (a jesteśmy poza sezonem) na to pozwolić (by grać co najmniej co tydzień na weselu). Przy tych wszystkich stawkach dj'skich wydajesz się kompletnie nie zwracać uwagi, że sporo pracy musisz włożyć w przygotowania i trochę jest w tym fachu kosztów.
Pisanie o tym, że powinni oszczędzać jest oderwaniem od polskiej rzeczywistości. Ludzi zwyczajnie nie stać. I wcale nie dlatego, że sobie kupili jakieś super fury, czy że przejadają. Blisko 40% nie jest w stanie ze swoich oszczędności przetrwać miesiąca.
A już "raz pod wozem, raz nawozem" odbieram jako kompletny nietakt w sytuacji, gdzie ludziom powiedziano - nie zarabiasz i w tym fachu zarabiać nie będziesz przez następne 2 miesiące - i to z dnia na dzień. Nie na tym powinna polegać solidarność społeczna, a jednocześnie podejście takie prowadzi w dłuższej perspektywie do bardzo negatywnych skutków.
wszystko się zgadza
No jak się pokrywa każdą opcję to któraś musi się zgadzać. :]
Po Chinach uważano że raptem 2-3 % a napewno mniej niż 5%
Teraz już raczej 5-10%
Najpierw niegroźne, później 2-3%, teraz 5-10% a zaraz 10-15% i tak to się dostosowuje model przewidujący rzeczywistość do stanu faktycznego. Ostatecznie będzie można się pochwalić bardzo zbieżnym modelem. Co więcej, będzie można powiedzieć, że do obliczenia wykorzystano super komputer wykorzystujący AI, który "korygował" model. :D To tak jak te przewidywania odnośnie klimatu i modele na kilkaset lat. W czymś tam się któryś zgodzi, w tym czym się nie zgodzi to będzie w granicach dopuszczalnej odchyłki a jak będzie kompletnie sprzeczny to ten fragment należy uznać za nieistotny.
Te 50% dotyczy badania wszystkich w jednym momencie i część jest jeszcze przed, a niektórzy po objawach ale gdzieś w przebiegu choroby objawy mieli.
Nie wiem jakie 50% bo używasz skrótów myślowych zakładając, że każdy przeczytał artykuł, który wkleiłeś. Jednak jak napisał Siekera po kliknięciu w niego wyświetla się reklama subskrypcji.
No jak się pokrywa każdą opcję to któraś musi się zgadzać. :]
Po Chinach uważano że raptem 2-3 % a napewno mniej niż 5%
Teraz już raczej 5-10%
Najpierw niegroźne, później 2-3%, teraz 5-10% a zaraz 10-15% i tak to się dostosowuje model przewidujący rzeczywistość do stanu faktycznego. Ostatecznie będzie można się pochwalić bardzo zbieżnym modelem. Co więcej, będzie można powiedzieć, że do obliczenia wykorzystano super komputer wykorzystujący AI, który "korygował" model. :D To tak jak te przewidywania odnośnie klimatu i modele na kilkaset lat. W czymś tam się któryś zgodzi, w tym czym się nie zgodzi to będzie w granicach dopuszczalnej odchyłki a jak będzie kompletnie sprzeczny to ten fragment należy uznać za nieistotny.
Te 50% dotyczy badania wszystkich w jednym momencie i część jest jeszcze przed, a niektórzy po objawach ale gdzieś w przebiegu choroby objawy mieli.
Nie wiem jakie 50% bo używasz skrótów myślowych zakładając, że każdy przeczytał artykuł, który wkleiłeś. Jednak jak napisał Siekera po kliknięciu w niego wyświetla się reklama subskrypcji.
takich co zyja ponad stan tez jest mnostwo. bierze wypasiony tv na raty albo ajfona bo moda. mlode dziewczyny naogladaja sie instagramow i czuja sporą presję. potrafią wydac trzy pensje na telefon, zeby chociaz utrzymac pozory, ze je stac albo zeby kolezanki w szkole sie nie smialy.
(editado)
(editado)
Tak z innej beczki. Wiecie może czy jest jakaś polska tv informacyjna online? Tak, żeby osoba, która za granicą utknęła mogła sobie odpalić na tablecie? Ale bez żadnych instalacji i kombinowania bo to dla osoby, która biegła w tych spawach biegła nie jest.
szwamb para
Malebo [del]
12 la temu 1500 to jak dzisiaj ok 3,5k- to było dużo za 8 dni pracy.
Pisanie o tym, że powinni oszczędzać jest oderwaniem od polskiej rzeczywistości.
Brak oszczędności po okresie prosperity jest oderwaniem od polskiej rzeczywistości.
A już "raz pod wozem, raz nawozem" odbieram jako kompletny nietakt w sytuacji, gdzie ludziom powiedziano - nie zarabiasz i w tym fachu zarabiać nie będziesz przez następne 2 miesiące - i to z dnia na dzień. Nie na tym powinna polegać solidarność społeczna, a jednocześnie podejście takie prowadzi w dłuższej perspektywie do bardzo negatywnych skutków.
Raz nawozem, raz pod wozem to normalność między Odrą a Bugiem. Brak rozumienia naszej sytuacji może prowadzić i prowadzi do negatywnych skutków.
To nie Dania czy Szwajcaria, że można wierzyć w to, że za 10-30 lat będzie co najmniej równie dobrze. Tutaj trzeba zawsze się przygotowywać na najgorsze.
Najgorsze jest teraz i od razu widać, kto miał olej w głowie (Skiba) a kto wziął potężny kredyt, bo jednak mieszkanie na Złotej > mieszkanie na Saskiej Kępie.
Pisanie o tym, że powinni oszczędzać jest oderwaniem od polskiej rzeczywistości.
Brak oszczędności po okresie prosperity jest oderwaniem od polskiej rzeczywistości.
A już "raz pod wozem, raz nawozem" odbieram jako kompletny nietakt w sytuacji, gdzie ludziom powiedziano - nie zarabiasz i w tym fachu zarabiać nie będziesz przez następne 2 miesiące - i to z dnia na dzień. Nie na tym powinna polegać solidarność społeczna, a jednocześnie podejście takie prowadzi w dłuższej perspektywie do bardzo negatywnych skutków.
Raz nawozem, raz pod wozem to normalność między Odrą a Bugiem. Brak rozumienia naszej sytuacji może prowadzić i prowadzi do negatywnych skutków.
To nie Dania czy Szwajcaria, że można wierzyć w to, że za 10-30 lat będzie co najmniej równie dobrze. Tutaj trzeba zawsze się przygotowywać na najgorsze.
Najgorsze jest teraz i od razu widać, kto miał olej w głowie (Skiba) a kto wziął potężny kredyt, bo jednak mieszkanie na Złotej > mieszkanie na Saskiej Kępie.
Malebo [del] para
szwamb
"12 la temu 1500 to jak dzisiaj ok 3,5k- to było dużo za 8 dni pracy."
12 lat temu mediana wynosiła ca. 2600zł brutto. Aktualnie mamy ca. 4000zł brutto. Więc nie jest tak, że zarabiamy 2x więcej niż wtedy. I nie, to nie jest dużo biorąc pod uwagę w jakich godzinach ta praca jest wykonywana i ile godzin trzeba na nią poświęcić. Wystarczy przejrzeć fora z tamtych lat - 6-10zł/h. I to są stawki gdzie ludzie nie narzekają.
"Brak oszczędności po okresie prosperity jest oderwaniem od polskiej rzeczywistości."
Okres prosperity nie powoduje zarobków na tyle wyższych, aby ludzie mogli z tego jakoś znacząco oszczędzić, zważywszy że w "normalnych" czasach Polaków nie stać na 2 tygodniowe wakacje.
Wystarczy popatrzeć na poniższą grafikę, aby zdać sobie sprawę z tego, że ogromnej większości zwyczajnie nie będzie stać na znaczne oszczędzanie:
"Raz nawozem, raz pod wozem to normalność między Odrą a Bugiem"
Nigdy to nie była normalność dla tzw klęsk żywiołowych - sytuacji na które zasadniczo nie mamy żadnego wpływu. Można się pośmiać z frankowiczów, bo faktycznie sami są sobie winni (pomijając, że w momencie problemów nadal spłacali taniej niż złotówkowicze), ale za słowa o tym, że należało się ubezpieczać - 20 lat temu - prawie się kończyło karierę polityczną. Aktualnie - zerowy wpływ. Nie jest to właściwy kierunek.
"To nie Dania czy Szwajcaria, że można wierzyć w to, że za 10-30 lat będzie co najmniej równie dobrze. Tutaj trzeba zawsze się przygotowywać na najgorsze."
Pomijając, że ludzi zwyczajnie nie stać:
To dodatkowo historycznie jesteśmy zniechęcani -> Inflacja początku lat 90, wcześniejsze "czy się stoi czy się leży". Reasumując, od dość dawna Polacy się nie ubezpieczają i nie jest to coś dziwnego.
"Najgorsze jest teraz i od razu widać, kto miał olej w głowie (Skiba) a kto wziął potężny kredyt, bo jednak mieszkanie na Złotej > mieszkanie na Saskiej Kępie."
Nikt się nie przejmuje tymi ze złotej, o nich pisał Skiba, natomiast Janda nie pisała o sobie bezpośrednio, ale o zwykłych aktorach teatru, którzy nie robią nawet 100tyś rocznie (czy nawet połowy tego).
12 lat temu mediana wynosiła ca. 2600zł brutto. Aktualnie mamy ca. 4000zł brutto. Więc nie jest tak, że zarabiamy 2x więcej niż wtedy. I nie, to nie jest dużo biorąc pod uwagę w jakich godzinach ta praca jest wykonywana i ile godzin trzeba na nią poświęcić. Wystarczy przejrzeć fora z tamtych lat - 6-10zł/h. I to są stawki gdzie ludzie nie narzekają.
"Brak oszczędności po okresie prosperity jest oderwaniem od polskiej rzeczywistości."
Okres prosperity nie powoduje zarobków na tyle wyższych, aby ludzie mogli z tego jakoś znacząco oszczędzić, zważywszy że w "normalnych" czasach Polaków nie stać na 2 tygodniowe wakacje.
Wystarczy popatrzeć na poniższą grafikę, aby zdać sobie sprawę z tego, że ogromnej większości zwyczajnie nie będzie stać na znaczne oszczędzanie:
"Raz nawozem, raz pod wozem to normalność między Odrą a Bugiem"
Nigdy to nie była normalność dla tzw klęsk żywiołowych - sytuacji na które zasadniczo nie mamy żadnego wpływu. Można się pośmiać z frankowiczów, bo faktycznie sami są sobie winni (pomijając, że w momencie problemów nadal spłacali taniej niż złotówkowicze), ale za słowa o tym, że należało się ubezpieczać - 20 lat temu - prawie się kończyło karierę polityczną. Aktualnie - zerowy wpływ. Nie jest to właściwy kierunek.
"To nie Dania czy Szwajcaria, że można wierzyć w to, że za 10-30 lat będzie co najmniej równie dobrze. Tutaj trzeba zawsze się przygotowywać na najgorsze."
Pomijając, że ludzi zwyczajnie nie stać:
To dodatkowo historycznie jesteśmy zniechęcani -> Inflacja początku lat 90, wcześniejsze "czy się stoi czy się leży". Reasumując, od dość dawna Polacy się nie ubezpieczają i nie jest to coś dziwnego.
"Najgorsze jest teraz i od razu widać, kto miał olej w głowie (Skiba) a kto wziął potężny kredyt, bo jednak mieszkanie na Złotej > mieszkanie na Saskiej Kępie."
Nikt się nie przejmuje tymi ze złotej, o nich pisał Skiba, natomiast Janda nie pisała o sobie bezpośrednio, ale o zwykłych aktorach teatru, którzy nie robią nawet 100tyś rocznie (czy nawet połowy tego).