Azərbaycan dili Bahasa Indonesia Bosanski Català Čeština Dansk Deutsch Eesti English Español Français Galego Hrvatski Italiano Latviešu Lietuvių Magyar Malti Mакедонски Nederlands Norsk Polski Português Português BR Românã Slovenčina Srpski Suomi Svenska Tiếng Việt Türkçe Ελληνικά Български Русский Українська Հայերեն ქართული ენა 中文
Subpage under development, new version coming soon!

Asunto: Widzew łódz

2007-10-07 17:52:46
od srody dopiero,poki co jeszcze urlop w Polsce:)
2007-10-07 17:59:00
aha hehe
2007-10-07 18:33:58
hehehehe nawet na stronkach Widzewa sie lansuja Politycy ehh zal sie wlacza


Miller: "Barw klubowych zmieniać nie można"
Niedziela, 7.10.2007 14:55

Jeszcze nigdy w Polsce osią sporu politycznego nie było to, kto komu kibicuje. Kilkanaście dni temu Leszek Miller (na zdjęciu) ogłosił, że jego wyborcze starcie z Wojciechem Olejniczakiem to pojedynek kibica Widzewa Łódź z kibicem Pelikana Łowicz. Na to ten ostatni zareagował natychmiast, informując wszystkich, że jest kibicem i Widzewa, i ŁKS i także Pelikana ...


- Ogłosił pan pojedynek kibica Widzewa z kibicem Pelikana. Tymczasem na mecz z Cracovią przyszedł kibic Pelikana, a pana nie było...
Leszek Miller: - No cóż, trwa kampania wyborcza. Sam zastanawiałem się, czy się wybrać na to spotkanie. Nie chciałbym jednak, żeby kibice pomyśleli sobie o mnie: "Są wybory, to przychodzi, a wcześniej go nie było". Mój konkurent takich oporów moralnych nie ma. Uważa, że dzisiaj można chodzić z szalikiem Pelikana, a jutro z szalikiem Widzewa i nie ma żadnego problemu.

- Kilkanaście miesięcy jednak pana nie było...
- To prawda. Miałem pewną przerwę w przyjazdach do Łodzi. Ale jak trzy lata temu dowiedziałem się, że Widzew ma problemy finansowe to przyjechałem na stadion i ku rozpaczy mojej żony kupiłem kartę VIP za 5000 zł. Żona do tej pory nie może mi tego zapomnieć. Uważa, że jestem zupełnie nieodpowiedzialny.

- Wykorzystał pan choć raz ten karnet?
- Chyba raz. Wie pan, ja pamiętam mecze, gdy trybuna VIP na stadionie Widzewa pękała w szwach. Kogo się tam nie spotykało? Nawet raz spotkałem premiera Buzka. Stałymi bywalcami byli posłowie Stefan Niesiołowski i Mirosław Drzewiecki. Trudno było się tam wcisnąć. A potem, jak przyszły chude lata, okazało się, ze jest pusto. Kupując karnet na drugoligowe meczem Widzewa, chciałem zademonstrować swoją wierność. Uważam, że pewnych przyjaciół poznaje się tylko w niepewnych czasach.

- Kiedy ostatni raz był pan na meczu?
- Jakieś półtora roku temu. Nawet zabrałem ze sobą kilku znajomych. Wcześniej pokazałem im Manufakturę. Tak na marginesie, to cieszę się, ze taki obiekt w Łodzi powstał. Pamiętam jak kilka lat temu zaprosiłem tu kanclerza Niemiec - Gerharda Schroedera. Mieliśmy spotkać się w pałacu Poznańskiego (sąsiadującym z CH Manufaktura - przyp. red.) i trzeba było go tam dowieźć z lotniska. Niestety, najkrótsza droga wiodła obok wówczas jeszcze ciemnych, pustych murów z powybijanymi szybami. Zastanawiałem się, jak wynaleźć inną drogę, żeby Schroeder tego nie zobaczył. Teraz, jak by przyjechał, to najpierw pokazał bym mu właśnie Manufakturę.

- Ze Schroederem rywalizowaliście kiedyś na boisku, na stadionie Schalke.
- Tak, strzelaliśmy karne. Schroeder miał jednak nade mną pewną przewagę, bo to były piłkarz. Ja natomiast od dzieciństwa nie grałem. Więc jak stanęliśmy przed bramkarzem, to on chciał strzelić bramkę, a ja chciałem trafić w bramkę. Jedno i drugie się udało. Trafiłem w bramkę i byłem bardzo z siebie zadowolony.

- Szkoda, że do rewanżu nie doszło na stadionie Widzewa.
- Nawet mu to proponowałem, gdy przyjechał przed referendum unijnym. Niestety, Schroeder spóźnił się do Łodzi o godzinę. Okazało się bowiem, że samolot JAK-40, którym miał przylecieć z Warszawy, odmówił posłuszeństwa. Niestety, takim parkiem lotniczym dysponuje polski rząd. Proszę sobie wyobrazić, jak ja się czułem, gdy Schroeder wszedł do samolotu i po 15 minutach dowiedział się, że samolot nie poleci. W końcu dotarł do Łodzi helikopterem, ale straciliśmy tyle czasu, że już nie było możliwości złożenia wizyty na Widzewie.

- Widzew nie ma takiego stadionu jak Schalke. Jako premier, nie mógł pan coś z tym zrobić?
- Byłem blisko. Udało mi się namówić do inwestowania w Widzew grupę ITI, wówczas na pewno nowoczesny stadion by powstał. Rozmowy były bardzo zaawansowane. Niestety, ITI wycofała się, bo w klubie wtedy była niejasna struktura własnościowa. Powiedziano mi wprost, że w tak niepewny interes poważna firma wejść nie może, bo mogłoby to mieć bardzo negatywne skutki. Ostatecznie ITI weszła do Legii, gdzie sytuacja prawna była poukładana. A szkoda, bo emocjonalnie panowie Wejchert i Walter woleli wejść do Widzewa.

- W końcu jednak Widzew też pozyskał możnego inwestora.
- Bardzo się z tego cieszę i mam nadzieję, że teraz ten klub będzie osiągał sukcesy. Zasługuje na to, bo ma piękną historię. Na razie sportowo klub jest w trudnej sytuacji, zajmuje miejsce w dolnej części tabeli. To może jednak być mobilizujące. W języku chińskim, słowo kryzys ma dwojakie znaczenie. Jedno to właśnie kryzys. W drugim znaczeniu oznacza szansę. Jeśli człowiek, czy w tym przypadku klub, przeżywa kryzys, to ma szansę odbić się w górę. Mam nadzieję, że tak będzie z Widzewem i wkrótce nadejdą znowu sukcesy. Ja jestem szczęśliwym człowiekiem, bo pamiętam Widzew w chwilach wielkiego triumfu. Gdy klub zdobywał mistrzostwa, grał w Lidze Mistrzów. Te przeżycia zawsze będę pamiętał. Sukces sportowy to coś, co bardzo uskrzydla. Na tym polega piękno futbolu.

- Śledzi pan na bieżąco wydarzenia w Widzewie?
- Na bieżąco śledzę wyniki i emocjonuję się sytuacją Widzewa w tabeli. Czasem rozmawiam też z Andrzejem Pawelcem i pytam jak on, jako były prezes, na to wszystko patrzy. Pawelec zapisał się w historii klubu, jako prezes, który osiągnął największe sukcesy. Niezależnie od tego, co było potem, tego nikt mu już nie odbierze.

- Kiedyś, po spotkaniu z kibicami, dziwił się pan, że poznał ludzi, którzy mieszkają w Warszawie, a kibicują Widzewowi. Pan jest z Żyrardowa, jak to się stało, że został pan kibicem Widzewa?
- Gdy mieszkałem w Żyrardowie, to kibicowałem Żyrardowiance. Kiedy związałem się z Łodzią, to zacząłem interesować się Widzewem. Ale rzeczywiście zetknąłem się z kibicami, którzy urodzili się i mieszkają w Warszawie, a wolą kibicować Widzewowi. Tak na marginesie, miałem kiedyś taką przygodę po meczu Legii z Widzewem na Łazienkwoskiej, wygranym 2:1. Szedłem z synem i zaczepiła mnie grupa kibiców Legii, którzy zaczęli ze mną rozmowę mówiąc: "Patrz pan, panie Leszku. Co to się stało, że te ch... z Łodzi wygrały z nami. Gdzie ta sprawiedliwość?". Najwidoczniej wzięli mnie za kibica Legii. Ponieważ było ich dużo, to nie protestowałem specjalnie, choć wiedziałem co o tym myśleć. To było jednak dawno, potem już wszyscy widzieli, że kibicuję Widzewowi.

- Rok później był pamiętny mecz, w którym Widzew wygrał 3:2.
- Chciałem wtedy iść na mecz, ale nie mogłem, bo nuncjusz apostolski wydawał przyjęcie dla służb, które organizowały przyjazd Papieża. Gawędziłem sobie z biskupami i kardynałami, ale co chwilę miałem telefon ze stadionu. Gdy dowiedziałem się, że przegrywamy 0:2, zrobiło mi się bardzo smutno. Wtedy podszedł do mnie biskup Pieronek i zapytał, czemu jestem taki smutny. Odpowiedziałem, że przegrywamy 0:2 z Legią. Na to biskup odparł: "Panie ministrze, niezbadane są wyroki boskie". Zaraz, gdy dowiedziałem się, że jest 3:2, podszedłem do biskupa i powiedziałem. "Księże biskupie, nie wiem jak ksiądz to załatwił, ale wygraliśmy 3:2". Na to biskup stwierdził: "Niezbadane są wyroki boskie".

- Na stadionie Widzewa zawsze pan zajmował miejsce na trybunie VIP?
- Zacząłem przychodzić na stadion jeszcze zanim zostałem posłem. Na początku nie na trybunę vipowską, tylko skromnie, z boku. Potem, jak już zostałem posłem i byłem rozpoznawalny, to przychodziłem rzeczywiście na trybunę VIP. Zawsze było bardzo przyjemnie. Nigdy nie miałem problemów z kibicami.

- Jak pana przyjmowali?
- Między polityką a sportem jest wiele wspólnego, tylko politycy zbyt nachalnie to wykorzystują. Gdy przychodziłem na stadion, jako minister czy premier, to zawsze pytano mnie, czy mam być oficjalnie powitany. Zawsze mówiłem, że sobie tego nie życzę. Ja nigdy nie przychodziłem na stadion, żeby cokolwiek swoją osobą zaszczycać. Przychodziłem, żeby uczestniczyć w widowisku. Dlatego nigdy na stadionie spiker mnie nie witał. A są stadiony, gdzie jak przyjdzie nawet zwykły poseł, to już jest witany. Ja tego bardzo nie lubię, bardzo mnie to razi. Jak ktoś chce się ze mną przywiać, to może podejść, podać rękę.

- Widzew zwracał się do pana o pomoc?
- Zwykle było tak, że jak lewica była u władzy, to przychodzono po pomoc do mnie, a jak prawica to do Niesiołowskiego czy Drzewieckiego. Pamiętam że, jak było 90-lecie klubu, to na uroczystości z tej okazji pojawiłem się tylko ja i Niesiołowski. On powiedział wtedy, że nasza obecność to dowód, że ludzie dla sportu mogą się jednoczyć. Niewątpliwie tak jest. Sport jest jak muzyka, może łączyć. Choć muzyka bardziej łagodzi obyczaje.

- I pomagał pan?
- Jak tylko mogłem, to pomagałem. Ściągnąłem do Widzewa rozmaitych sponsorów, na przykład firmę Strabag. Jedyna porażka, to wspomniane ITI. To jednak nie była moja wina. Gdyby papiery były w porządku, to ITI by weszła.




tylko żal
2007-10-08 07:57:28
wybory... :/
2007-10-08 17:08:21
wiedza kiedy sie pokazac
2007-10-08 18:50:21
2007-10-08 18:51:07
mam pare odcinkow tego serialu niedlugo zaczne ogladac
2007-10-09 08:29:33
Krajobraz po wojnie, czyli jeszcze o derbach Łodzi

Pod jednym względem 57. derby Łodzi były rekordowe. - Ponieśliśmy ogromne straty, największe od co najmniej dziesięciu lat. To była wojna - mówi Cezary Świątczak, dyrektor Widzewa
Od piątkowego meczu na stadionie przy al. Piłsudskiego minęło już kilka dni, ale w Widzewie jeszcze długo będą wspominać ten wieczór. Władzom klubu przypominają o nim zniszczenia na trybunach i wokół stadionu. - Dziś mamy tutaj krajobraz jak po wojnie. Tak to była wojna - mówi Świątczak, który jest odpowiedzialny za oszacowanie strat. - Do tej pory doliczyliśmy się ich blisko 150 tys. zł - twierdzi i wylicza: - Wyrwane są prawie wszystkie bramy prowadzące na stadion, bo w jako takim stanie ostała się chyba tylko jedna. Do wyrzucenia nadaje się też większość przenośnych toalet, bo chuligani zrobili z nich barykady w walce z policją. Mamy też wyrwane i spalone krzesełka, zniszczone furtki dzielące sektory, powyrywane metalowe poręcze, a plac za trybuną B, na której siedzieli kibice gości, wygląda jak po przejściu tornada. Chyba łatwiej byłoby powiedzieć, co nie jest zniszczone.

Widzew liczy się z tym, że na derbach nie zarobi nic, może bilans wyjdzie na zero. Klub na pewno zostanie też ukarany za zachowanie pseudokibiców. To kolejne wydatki. - Niestety przed meczem nie ubezpieczyliśmy stadionu, bo żadna z firm nie była tym zainteresowana. Za duże ryzyko - tłumaczy Świątczak. - Straty będziemy więc zmuszeni pokryć z klubowej kasy.

Tylko za zniszczenia spowodowane przez chuliganów z szalikami ŁKS zapłaci klub z al. Unii. Tak przewidywała umowa podpisana przed derbami. - Tyle tylko, że pseudokibice gości nie byli najgorsi. Wyrządzili wprawdzie straty na około 30 tys. zł, ale reszta to już sprawka chuliganów Widzewa - przyznaje dyrektor klubu.

Przypomnijmy, że po derbach policja zatrzymała siedemnaście osób. Odpowiedzą one między innymi za ataki na pracowników ochrony i policjantów oraz kradzież z włamaniem. Ale bardzo prawdopodobne, że będą kolejne zatrzymania. - Śledztwo trwa. Mamy nagranie z monitoringu, więc żaden z chuliganów nie może spać spokojnie. Pewnego dnia do ich drzwi zapuka policja - mówi Świątczak.

Widzew nie wyklucza wytoczenia pseudokibicom spraw cywilnych, w których będzie domagał się zapłacenia za spowodowane przez nich straty. W klubie zapowiadają też zakazy stadionowe dla chuliganów. Od tego sezonu żaden z kibiców wchodzących na obiekt Widzewa nie jest anonimowy, bo do zakupu biletu potrzebna jest karta identyfikacja kibica m.in. z numerem PESEL, a to znacznie ułatwia identyfikację.

Teraz w klubie trwa walka z czasem, żeby doprowadzić stadion przynajmniej do stanu sprzed derbów. Co prawda kolejny ligowy mecz przy al. Piłsudskiego rozegrany zostanie dopiero 27 października, ale już w najbliższą sobotę pierwszoligowcy zagrają towarzysko z Widzewem z Ligi Mistrzów, a w przyszłą środę reprezentacja Polski zmierzy się tu z Węgrami.

Komunikat policji

"(...) W celu przywrócenia ładu i porządku mundurowi podjęli szereg interwencji - z wejściem na stadion włącznie - używając środków przymusu bezpośredniego - siły fizycznej, pałek służbowych, gazu i armatki wodnej. Oddano także salwę ostrzegawczą z broni gładkolufowej. W czasie działań policjanci zatrzymali 17 osób.

W trybie przyśpieszonym odpowiedział 27-latek. Sąd skazał go na 7 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata, nawiązkę dla poszkodowanego w kwocie 200 zł oraz grzywnę w wysokości 600 zł. Siedmiu podejrzanych dobrowolnie poddało się karze w wymiarze od 6 do 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata i 600 zł grzywny. Przeciwko pięciu podejrzanym z powodu różnych wymogów procesowych prowadzone jest postępowanie karne w normalnym trybie. Wobec jednego z nich sąd zastosował tymczasowe aresztowanie na 3 miesiące. Czyny dwóch mężczyzn zakwalifikowano jako wykroczenia. 24-latek za niewykonanie polecenia porządkowego ukarany został grzywną w wysokości 1000 zł. Drugi 32-latek odpowie przed Sądem Grodzkim za uszkodzenie autobusu MPK na kwotę 150 zł w trybie zwykłym. Dwóch nieletnich odpowie przed Sądem Rodzinnym".
(editado)
2007-10-10 17:36:34
W sobotę nawet stroje będą takie same jak w czasach LM!
Wtorek, 9.10.2007 20:35

W sobotnim meczu wspomnień łódzcy kibice nie tylko przypomną sobie piłkarzy, którzy grali w Widzewie w latach ostatnich wielkich triumfów, ale nawet zobaczą ich w takich samych, jak przed laty strojach. Organizatorom udało się bowiem zdobyć identyczny sprzęt Adidasa, w tym koszulki z charakterystycznymi trzema pionowymi paskami. W centralnym miejscu trykotów - tak jak wtedy - znajdzie się reklama Bakomy, która również wspiera organizację sobotniego meczu. Oczywiście obecny zespół zagra w aktualnych strojach.

Od piątku rozpocznie się sprzedaż biletów na ten mecz. Wejściówki są w przystępnych cenach. Wstęp na sektory pod dachem kosztuje 25 zł, na wszystkie pozostałe 10 zł. Do zakupu biletu nie jest konieczna karta identyfikacji kibica. Nie obowiązują również karnety. Przypominamy, że cały zysk z przeprowadzenia imprezy zostanie przeznaczony na cel charytatywny.
2007-10-10 17:36:55
Smuda: "Zobaczymy, kto będzie lepszy"
Środa, 10.10.2007 02:59


W sobotę kibice znowu będą mogli zobaczyć w akcji drużynę Widzewa z czasów Ligi Mistrzów. Ten zespół poprowadzi rzecz jasna Franciszek Smuda, najbardziej utytułowany szkoleniowiec w historii widzewskiego klubu.

- Lubi pan tego typu mecze wspomnień?
Franciszek Smuda: - Pewnie, zresztą rozegranie tego sobotniego wymyśliłem ja, wspólnie z kierownikiem Gapińskim. Już wcześniej, pięć lat po Lidze Mistrzów, zorganizowaliśmy towarzyskie spotkanie członków tamtej ekipy. Teraz, po 11 latach, traktujemy sprawę już zupełnie poważnie i spotykamy się na boisku. Zobaczymy, kto będzie lepszy. Czy Widzew obecny, czy ten mój sprzed lat...

- Kto pana zdaniem jest faworytem?
- Chyba ten obecny Widzew. Grają w nim młodzi ludzie, bardziej dynamiczni. Trzeba pamiętać, że większość moich piłkarzy już skończyła kariery i nie trenuje. Młodsi na pewno będą mieli więcej sił. Lecz mój zespół miał zawsze ambicję i charakter. Te cechy powinny częściowo zniwelować atuty rywala.

- Czy wszyscy zawodnicy już potwierdzili przyjazd?
- Praktycznie tak. Mamy jedynie problem ze skontaktowaniem się z Pawłem Miąszkiewiczem, pozostali będą na pewno. Nawet Daniel Bogusz przyjedzie. Co prawda, na co dzień gra w lidze niemieckiej, ale w tym czasie jego drużyna będzie rozgrywać jakiś puchar. Daniel obiecał, ze zwolni się i przyjedzie do Łodzi.

- Czy przewiduje pan jakieś specjalne przygotowania swojej drużyny?
- (śmiech) Tak, spotykamy się odpowiednio wcześniej. Całe dwie godziny przed meczem. I robimy odprawę taktyczną. Ale nowinek nie będzie. To co graliśmy kiedyś, postaramy się powtórzyć.

- Jaki będzie wyjściowy skład?
- Chyba ten, który rozpoczął mecz z Borussią Dortmund w Łodzi, zremisowany 2:2. Wówczas byliśmy bliscy pokonania późniejszego zdobywcy Pucharu Europy.

- Będzie okazja, by znowu spotkać się z widzewską publicznością...
- Dla mnie to zawsze są bardzo miłe spotkania. Mam tylko nadzieję, że kibice tłumnie się zjawią na trybunach. Tym bardziej, że zysk będzie przekazany na cel charytatywny. Chcemy jak największą kwotę zebrać, by pomóc dzieciakom.

- Podczas ostatniego pokazowego meczu na widzewskim stadionie z pana udziałem, był pan... koronowany. Teraz też się pan spodziewa tego typu gestów?
- (śmiech) Chyba nie. Przynajmniej nic mi na ten temat nie wiadomo.

- Pana obecni pracodawcy nie będą mieli nic przeciwko pana udziałowi w tym spotkaniu?
- Ależ skąd. W sobotę rano prowadzę trening w Poznaniu. Potem wsiadam w samochód i gnam do Łodzi. Teraz, gdy oba miasta łączy autostrada, na pewno się nie spóźnię.

Autor: Tomasz Andrzejewski
2007-10-10 17:37:15
Czterech nieobecnych podczas sobotniego meczu wspomnień
Środa, 10.10.2007 13:55

Znana jest już ostateczna lista zawodników reprezentujących Widzew w Lidze Mistrzów, którzy przyjadą na sobotni mecz wspomnień. Niestety, nie wszyscy będą mogli pojawić się w Łodzi. Daniel Bogusz w środę rano poinformował, że jednak go nie będzie. Powodem jest kryzys sportowy w jego obecnym zespole - Sportfreunde Siegen i nieoczekiwana zmiana trenera. Inne obowiązki zatrzymały Marka Koniarka, Rafała Siadaczkę i Pawła Miąszkiewicza.

Wiadomo już, kto poprowadzi całą imprezę. Będzie to duet Marek Kowalczuk i Marcin Tarociński. Pierwszy jest prezenterem Radia Pogoda, drugiego na Widzewie nikomu przedstawiać nie trzeba. Od lat jest bowiem spikerem.
2007-10-10 18:29:25
Świerblewski na testach w Lubinie

Damian Świerblewski z ŁKS Łomża dostał zaproszenie na testy do pierwszoligowego Zagłębia Lubin.

Zawodnik będzie trenować z Zagłębiem dwa dni, 17 i 18 października.

Drużyna mistrza Polski nie jest pierwszym zespołem, który zainteresował się skrzydłowym ŁKS-u. Już latem Świerblewski był bliski przejścia do Polonii Warszawa. Wtedy jednak na jego transfer nie zgodzili się działacze z Łomży.
2007-10-11 18:32:37
Piechna: "Do tej pory w tego typu meczu nigdy nie grałem"
Czwartek, 11.10.2007 12:26

[fot. Marek Kowal]

Grzegorz Piechna, najbardziej doświadczony piłkarz w widzewskiej ekipie, szykuje się do sobotniego meczu pokazowego niemal tak samo, jak do ligowego. "To wprawdzie tylko mecz towarzyski, lecz nie wypada, żebyśmy przegrali. Trzeba się sprężyć, bo z tego co słyszałem, rywale odgrażają się, że nas pokonają. Kto jest faworytem? Trudno powiedzieć. Co prawda naprzeciwko nas staną zawodnicy, którzy w większości zakończyli już kariery, ale przecież nie zapomnieli, jak się gra w piłkę" - twierdzi napastnik Widzewa - "Nie ukrywam, że do tej pory w tego typu meczu nigdy nie grałem. Jestem ciekaw, jak to wszystko będzie wyglądało" - dodaje.
2007-10-11 18:32:54
Alain Bono wrócił z Włoch...
Środa, 10.10.2007 20:40

[fot. Marek Kowal]

Widzewiacy mają za sobą kolejny dzień treningów w Gutowie Małym. Z zespołem ćwiczy już Alain Bono, który ostatnie dni spędził we Włoszech. Lada dzień spodziewany jest również powrót Josepha Oshadogana. Poza nim, w zajęciach nie uczestniczą również Łukasz Broź, Piotr Stawarczyk i Radosław Kursa. Dwóch ostatnich narzeka na drobne urazy, dlatego ćwiczyli indywidualnie. Za to z pełnymi obciążeniami trenuje już Łukasz Mierzejewski.

[fot. Marek Kowal]

W środę widzewiacy mieli dwa treningi na boisku, choć pierwszy z nich poprzedziło kilkanaście minut ćwiczeń na siłowni. Podczas drugich zajęć piłkarze grali w siatkonogę, mieli też zajęcia strzeleckie. Wieczorem skorzystali z odnowy biologicznej.
2007-10-11 19:33:39
Klub z al. Piłsudskiego zapłaci 20 tys. zł, a podczas dwóch następnych meczów u siebie sektory C3 i C4 będą puste. Kibice ŁKS nie pojadą na dwa wyjazdowe mecze, a klub dodatkowo zapłaci 12 tys. zł
Zobacz powiekszenie
Fot. Radosław Jóźwiak / AG
więcej zdjęć
O 57. derbach Łodzi, które w piątek zostały rozegrane na stadionie Widzewa, pisaliśmy już wielokrotnie. Niestety głównie ze względu na zniszczenia, jakie wyrządzili chuligani obu drużyn. Klub z al. Piłsudskiego oszacował straty na 150 tys. zł. Teraz działaczy czeka dodatkowy wydatek, bo wczoraj na oba łódzkie kluby Komisja Ligi Ekstraklasy SA nałożyła m.in. kary finansowe. Głównie za palenie i rzucanie rac, palenie szalików drużyn rywali, używanie środków pirotechnicznych, wszczynanie bójek z ochroną i policją oraz za rzucenie butelką w stronę piłkarza ŁKS Łukasza Madeja. Widzew zapłaci 20 tys. zł, a ŁKS o osiem tysięcy mniej. Dodatkowo podczas dwóch kolejnych meczów rozgrywanych przy al. Piłsudskiego na sektory C3 i C4 (te najbliżej trybuny dla gości) nie będą wpuszczeni kibice (to spotkania z Groclinem Grodzisk Wielkopolski i Koroną Kielce). Za to sympatycy drużyny z al. Unii dostali zakaz wyjazdów na dwa następne mecze swoich piłkarzy (z PGE GKS Bełchatów i Ruchem Chorzów). - Potraktowano nas dosyć łagodnie, bo naprawiliśmy szkody wyrządzone przez naszych kibiców. Rozliczyliśmy się już z Widzewem - twierdzi Andrzej Pożarlik, dyrektor ŁKS, który wczoraj reprezentował klub w Warszawie. - Będziemy analizować taśmy wideo z derbów i dopiero wtedy zastanowimy się czy odwoływać się od decyzji Komisji Ligi czy od razu zapłacimy kary.

Widzew już szuka sprawców chuligańskich wybryków podczas derbów, właśnie głównie na sektorach C3 i C4. - Mamy tam bardzo dobry monitoring. Liczymy, że dzięki pomocy policji uda się zidentyfikować chuliganów. Zgodnie z prawem będziemy chcieli wprowadzić zakazy stadionowe, a także podać sprawców zniszczeń do sądu i starać się o odszkodowania - zapewnia Marcin Bujnowicz, wiceprezes klubu.

Widzew bez Piechny

Komisja Ligi nie była też pobłażliwa dla napastnika łódzkiej drużyny Grzegorza Piechny, który w meczu z Jagiellonią Białystok uderzył łokciem brazylijskiego stopera rywali - Rodneia. Prowadzący ten mecz sędzia tego nie zauważył, ale zarejestrowały kamery. Piechna będzie musiał pauzować przez trzy najbliższe mecze.
2007-10-11 19:34:43
i dobrze z drugiej strony ze piechna nie zagra


bo widac ze gra jest na niego ustawiona a on sbie nie radzi i bramek nie strzela ;/