Azərbaycan dili Bahasa Indonesia Bosanski Català Čeština Dansk Deutsch Eesti English Español Français Galego Hrvatski Italiano Latviešu Lietuvių Magyar Malti Mакедонски Nederlands Norsk Polski Português Português BR Românã Slovenčina Srpski Suomi Svenska Tiếng Việt Türkçe Ελληνικά Български Русский Українська Հայերեն ქართული ენა 中文
Subpage under development, new version coming soon!

Asunto: Widzew łódz

2011-07-27 16:59:03

S. Cacek: "Chcę wprowadzić klub na giełdę"




Ostatnio, gdy się pisze lub mówi o Widzewie, to najczęściej w kontekście finansowych problemów. Zapytaliśmy zatem o finanse klubu jego właściciela - Sylwestra Cacka. Także o to, czy nie obawia się, że oszczędności wpłyną negatywnie na poziom sportowy oraz o to, czy zamierza się pozbyć udziałów w łódzkim klubie.


- Naprawdę z finansami Widzewa jest tak źle?
Sylwester Cacek: - Dziennikarze mogą sobie pisać co chcą. Trzeba rozróżnić sytuację spółki od płynności finansowej. Przez jakiś czas spółka może nie mieć płynności, ale jeśli można dopasować pasywa i aktywa, to nie ma wielkiego problemu. Na dzień dzisiejszy spółka ma dużo więcej aktywów, niż zobowiązań. Kwestia tego, kiedy zarząd będzie w stanie to dopasować.

- Kiedy będzie w stanie?
- To do zarządu pytanie.

- Nie irytuje pana, że tak dużo się o tym mówi?
- Dlaczego miałoby mnie irytować, skoro chyba nie ma w Polsce klubu, o którym by się nie pisało, że ma problemy finansowe? Właściciel powinien wymagać od zarządu, żeby równoważył budżet, wówczas Klub będzie bardziej stabilny niezależnie od czynników zewnętrznych.

- Świadomie dopuścił pan do tego kryzysu?
- Tak. W pierwszej lidze pomagałem finansowo, bo tam było trudno o źródła finansowania i trzeba było mieć pewność awansu. Teraz jednak jesteśmy już w Ekstraklasie i zarząd powinien zacząć już równoważyć budżet. Nie powiem, że łatwo, ale z pewnością łatwiej jest przecież o nowe źródła przychodów i można budżet spróbować zbilansować. Tym bardziej, że ci którzy tego nie zrobią, mogą się w przyszłości zdziwić brakiem licencji, gdyż FIFA nie ma zamiaru po okresie wdrożenia odpuszczać klubom w tej materii. Zresztą widać, jak FIFA konsekwentnie pracuje. Zdążyła zakończyć wdrażanie planu naprawczego w jednej z europejskich federacji, a już od kilku miesięcy ta sama komisja FIFA pracuje w PZPN.

- Jest pan zadowolony z działań zarządu na obszarze pozyskiwania źródeł finansowania?
- Proszę pamiętać, że Widzew był w specyficznej sytuacji. Nie łatwo się pozyskuje sponsorów, jak się odpowiada za nie swoje grzechy. Przez dwa lata pisało się ciągle o korupcji w Widzewie. Spotkałem też - powiem wprost - oszukanych sponsorów, jeszcze z czasów SPN, którzy teraz długo przekonują się do powrotu do Widzewa.

- To już przeszłość. Od roku Widzew jest w Ekstraklasie...
- Nie koniecznie przeszłość. Cały czas pisze się o korupcji, choćby w kontekście procesu sądowego. Przez te trzy lata trzeba było stoczyć prawdziwą, kosztowną bitwę, żeby utrzymać licencję załatwiając sprawy finansowe sprzed nawet 10 lat, żeby nie wylądować w drugiej lidze i pokazać, że systemowej korupcji w Widzewie nie było oraz płacić w pierwszej lidze zawodnikom ekstraklasowe kontrakty. To musi się prędzej czy później odbić na pewnych nawykach. Nie tylko zawodników.

- Teraz już pan nie chce dokładać więcej?
- To jest źle zadane pytanie. Chciałem doprowadzić do powstania klubu-firmy, która będzie się samofinansowała. Mówiłem to od początku, że będę inwestował przez 4-5 lat. Minęło już 3,5 roku od kiedy posiadam akcje Widzewa i ten cel powinien zostać osiągnięty za rok lub dwa.

- Teraz zarząd zdany jest sam na siebie?
- Nie. Rada Nadzorcza i wiele innych osób pracuje nad tym, żeby klubowi pomóc. Chodzi o zrównoważenie budżetu i zmianę nawyków, o których wspominałem.

- Policzył pan, ile do tej pory wydał na Widzew?
- Za dużo w stosunku do pierwotnych planów.

- W jakiej części do tej pory budżet pochodził z pana środków?
- W większej.

- Do jakiego procenta ten udział się zmniejszy?
- Mówiłem już, że chcę, aby klub miał zrównoważone finanse. Żeby nie było tak, że wpadnę pod tramwaj i nie będzie miał kto finansować Klubu, bo jakoś potencjalni inwestorzy nie pchają się do Widzewa. Trzeba doprowadzić do samofinansowania się Klubu. Nie uważam też, żeby docelowo jeden akcjonariusz to było dobre rozwiązanie. Dlatego chciałbym klub wprowadzić na giełdę. Jeszcze nie teraz, na razie jeszcze trzeba dokończyć restrukturyzację. Łatwiej jest podejmować niepopularne decyzje jednoosobowo.

- W jakiej perspektywie czasu Widzew miałby trafić na giełdę?
- Myślę, że w ciągu 3-4 lat. To trzeba dobrze przygotować. Trzeba mieć zrównoważony budżet i pomysł na stworzenie wartości dla akcjonariuszy, tym bardziej że Widzew jest organizacją non-profit.

- "Fakt" napisał, że Widzew trafi nie na giełdę, ale w ręce Rosjan. Jest lub był temat sprzedaży klubu Lukoilowi?
- Słowo fakt, w przypadku tej gazety zmienia znaczenie. Ale nie dziwię się mediom, gdyż nie tylko ta gazeta podaje różne informacje dalekie od prawdy. Teraz jest sezon ogórkowy, a gazety muszą jakoś zapewnić czytelnictwo, gdyż inaczej nie byłoby odpowiedniej sprzedaży.

- Mogą się pojawić inni udziałowcy, jeszcze przed wejściem na giełdę?
- Jeżeli będzie to przybliżało Klub do wejścia na GPW, to nie wykluczam takiego scenariusza.

- Do jakiego poziomu minimalnego udziałów w klubie może pan zejść?
- To nie ma znaczenia, liczy się Klub. Chcę mieć pakiet kontrolny do momentu, aż będzie pewność, że klub zmierza w odpowiednim kierunku i przetrwa różne burze i zmiany niezależnie od tego, kto będzie głównym akcjonariuszem. Jeżeli natomiast jakimś cudem znajdzie się inwestor, który zapewni Klubowi od zaraz dużo większe kapitały i budżet oraz szansę bardzo dynamicznego rozwoju, to z pewnością nie ja będę przeszkodą w szybszym rozwoju Widzewa.

- Jest pan zadowolony z biznesowych działań klubu, w takich obszarach, jak sprzedaż biletów i karnetów, sprzedaż gadżetów, pozyskiwanie reklamodawców?
- Jestem zadowolony. Nie patrzę na to, czy klub zarobił dotychczas z tego tytułu kilkaset tysięcy czy kilka milionów. Interesuje mnie, jak klub buduje przychody w dłuższej perspektywie. Z tego punktu widzenia, muszę przyznać, że zarząd zrobił wiele dobrej roboty i to będzie procentowało w kolejnych latach.

- Sprzedaż biletów, gadżetów to jaki jest obecnie wycinek budżetu klubu?
- Nie powiem dokładnie. Ale trzeba pamiętać, że w klubach o krajowym znaczeniu, jakim teraz jest Widzew, to wszystko jest powiązane z nowoczesnym stadionem. Tam, gdzie takiego nie ma, z reguły te wpływy nie są znaczące w budżecie klubu. My nie mamy nowoczesnego stadionu, a mimo to prowadzony od 2008 roku projekt merchandisingu przynosi obecnie 30-krotnie większe roczne obroty niż w 2007 roku: wzrost z 20 tys. zł do 600 tys. zł. Jak będzie stadion, to będzie znacznie lepiej.

- A reklamodawcy?
- Trudno być niezadowolonym. Ile klubów w pierwszej lidze ma poważnych reklamodawców, którzy nie są właścicielami? Mało kto. A my przez okres gry w pierwszej lidze utrzymaliśmy Carlsberga i współpraca się dobrze rozwija. W chwili obecnej Widzew jest sponsorowany przez 15 mniejszych lub większych sponsorów. Pozyskiwanie sponsorów czy partnerów biznesowych jest kwestią długiej, nieefektownej, ciężkiej i systematycznej pracy.

- Na bandach wokół boiska przeważają reklamy własne klubu...
- A w innych klubach nie ma własnych reklam? Czy jeśli wokół boiska Wisły Kraków są reklamy Telefoniki, to traktować je jako własne, czy nie? Tak samo z ITI czy Comarchem i wieloma innymi. Tak naprawdę to niewiele klubów ma dużą grupę dużych sponsorów. To wiąże się z opinią o piłce nożnej. Jak pójdzie pan do domów mediowych czy agencji reklamowych, to praktycznie nie chcą rozmawiać o sprzedaży reklam dla klubów piłkarskich. Trzeba dużo wysiłku, żeby ich przekonać. Póki nie zmieni się opinia o piłce nożnej, to będzie ciężko. Chyba, że będziemy wyprzedawali bandy za bezcen w stosunku do wartości medialnej, jaką dają. W tej mierze znacznie mogły pomóc Mistrzostwa Europy, ale praktycznie ta okazja została już w Polsce w dużym stopniu zaprzepaszczona.

- Jest pan zadowolony z tego, co Ekstraklasa SA robi w zakresie pozyskiwania pieniędzy dla klubów?
- Zdecydowanie nie! Ekstraklasa SA do tej pory przynosi znacznie mniej, niż mogłaby. Bardziej zajmuje się polityką wewnętrzną, niż biznesem.

- Co zrobić, żeby było lepiej?
- Zmienić zarząd i sposób funkcjonowania spółki. Ale to muszą zrozumieć wszystkie kluby i przestać uprawiać politykę, tylko żądać i rozliczać z konkretnych efektów biznesowych. Już kiedyś powiedziałem, że przyjdzie taki moment, w którym kluby, a szczególnie te największe, zrozumieją że dzielenie biedy nie ma sensu i trzeba zacząć budować bogactwo. Ale niestety, zawsze znajdzie się jakiś klub, który uważa że na słabości Ekstraklasy zyska więcej dla siebie, niż na jej sile.

- Wracając do Widzewa. W ostatnim czasie widać, że klub tnie koszty. Nie ucierpi na tym sportowo?
- Nie tnie, tylko racjonalizuje. Dlaczego mielibyśmy nie pozbywać się Grzelaka, Nakoulmy, Grischoka, Miloseskiego? To są zawodnicy, którzy niewiele wnieśli do klubu, a zarabiali bardzo dobrze. To nie jest osłabianie Widzewa, tylko wzmacnianie. Wojtek Szymanek był przez dwa lata krytykowany przez kibiców i nagle słyszę, że kibice żałują jego odejścia. A trzeba pamiętać o tym, że w ostatniej rundzie miał przed sobą dwóch defensywnych pomocników: Brozia i Pankę. Mając przed sobą dwóch defensywnych pomocników, którzy tak dobrze radzą sobie w odbiorze piłki, to każdy inny stoper, w tym nawet z Młodej Ekstraklasy, może zagrać z powodzeniem w pierwszym zespole.

- Większości zawodników, którzy odeszli, rzeczywiście nikt nie będzie żałował. Ale skoro mówi pan, że dużo zarabiali, a niewiele wnosili, to warto zapytać, kto ich sprowadził?
- Część z nich była prowadzana do adekwatnej sytuacji, np. wtedy gdy graliśmy w pierwszej lidze.

- Grzelak czy Nakoulma trafili już po awansie.
- Tak, ale kiedy byli sprowadzani, większość kibiców i klub uważali, że będą wzmocnieniem. Tak samo jak w przypadku sprowadzenia Piechny czy zatrzymania Sernasa zimą. To były ewidentne błędy, ale odpowiedzialność zawsze ponoszą konkretne osoby.

- Jakieś koszty zostały poniesione i nie wiadomo, kto za to odpowiada?
- Wiadomo. Ale to tak fajnie się rozmawia po roku. Trzeba patrzeć, w jakiej sytuacji były te transfery przeprowadzane. Jak klub ma 4-5 kontuzjowanych zawodników, to normalnym jest, że kogoś wypożycza, a nie kupuje. Przy czym, my mamy taką politykę, że bez opcji odkupu nikogo nie wypożyczamy. Jak się sprawdzi, to możemy go zatrzymać. Z Nakoulmą uważam, że zarząd postąpił bardzo dobrze. Oddał dwóch zawodników, którzy i tak by nie grali w pierwszej drużynie, a w zamian wziął jednego, który mógłby grać. Kosztowo wyszło właściwie na to samo. Ale Klub miał szansę przyjrzeć się zawodnikowi, o którym dużo się mówiło, a nie zdążył tak naprawdę nic jeszcze pokazać. A że okazało się, że ten zawodnik nie jest lepszy od tych, których posiadamy, to już inna sprawa. Także decyzje należy umiejscowić w danej sytuacji.

- Mimo wszystko, sporo nietrafionych transferów było...
- Trener Michniewicz, którego tak uwielbiają kibice, w jednym z ostatnich wywiadów powiedział, że jak jest 30-50% udanych transferów, to jest super. Myślę, że w Widzewie nie jest mniej. Jak spojrzymy w dłuższej perspektywie, to duża część sprowadzonych zawodników spełniła swoją rolę. Nie ma takiego klubu, w którym byłoby 100% trafionych transferów, tak jak nie ma przedsiębiorstwa, w którym jest 100% trafionych decyzji.

- Skoro wspomniał pan już o trenerze Michniewiczu, to on sam kilkakrotnie mówił, że jego kontrakt by nie zachwiał finansami klubu...
- Decyzję dotyczącą trenera Michniewicza podjął zarząd. Natomiast odchodząc z klubu, trener Michniewicz udzielił dziwnego wywiadu. Najpierw niech się z niego wytłumaczy, a potem będę ewentualnie mówił na jego temat. Tym bardziej, że mnie w rozmowie telefonicznej powiedział coś innego.

- O jaki wywiad chodzi?
- Trener dobrze wie i to jest pytanie do niego.

- Powodem rozstania z trenerem były finanse?
- Ja rozumiem zarząd. Jak mam zatrudnić np. księgowego za 25 tysięcy czy za 45 tysięcy, to muszę podjąć racjonalną decyzję. Jeżeli kandydat za 25 tysięcy nie jest gorszy od tego, który chce zarabiać 45 tysięcy to wybór jest jasny. Widocznie trener Czesław Michniewicz w oczach władz klubu nie był aż tak wybitny, żeby dawać mu większe pieniądze, niż ma np. Paweł Janas w Bełchatowie. Mimo, że kibice są zachwyceni umiejętnościami PR-owskimi trenera, który umiał ich "kupić" swoimi wypowiedziami, to już oceniając go po każdym meczu ligowym wystawiali inne noty. Średnia not trenera Michniewicza uzyskana od kibiców na "Widzewiaku" to 3,2 pkt, a na przykład trenera Kretka to 3,0 pkt. To nie jest ocena uzasadniająca dramatyczne trzymanie się tych trenerów, jako trenerów pierwszego zespołu. Oznacza to, że kibice uważają, że trenerzy popełniali przynajmniej tyle samo błędów co drużyna, skoro ich ocena nie była wyższa od oceny podstawowych zawodników. Więc chyba uzasadnione jest poszukiwanie trenera, który może w pełni wykorzysta potencjał zespołu.
2011-07-28 18:46:42
blabla farmazony
2011-07-28 22:39:32
- Policzył pan, ile do tej pory wydał na Widzew?
- Za dużo w stosunku do pierwotnych planów.

Większości zawodników, którzy odeszli, rzeczywiście nikt nie będzie żałował. Ale skoro mówi pan, że dużo zarabiali, a niewiele wnosili, to warto zapytać, kto ich sprowadził?
- Część z nich była prowadzana do adekwatnej sytuacji, np. wtedy gdy graliśmy w pierwszej lidze.

- Grzelak czy Nakoulma trafili już po awansie.
- Tak, ale kiedy byli sprowadzani, większość kibiców i klub uważali, że będą wzmocnieniem. Tak samo jak w przypadku sprowadzenia Piechny czy zatrzymania Sernasa zimą. To były ewidentne błędy, ale odpowiedzialność zawsze ponoszą konkretne osoby.

Jak go czytam to ciśnie mi się Cacek $*$($($(aj..
2011-07-28 23:01:33
Widzew dostanie od Wisły 5 goli i Cacek zamknie się
2011-07-28 23:03:26
Eh..szkoda, że nie można mu pokazać jak wielu kibiców Widzewa w tym i ja go nie chce..
2011-07-29 09:55:18
chce nie chce narazie nie a chetnych? na nas wiec dobry i on a nie bankructwo
2011-07-29 11:47:07
Na ich pytania, przesłane drogą sms-ową odpowiadał właściciel łódzkiego klubu - Sylwester Cacek. Poruszył m.in. kwestię ewentualnego przejęcia klubu przez koncern Lukoil. Stwierdził, że nie ma i nie było żadnych rozmów z tą firmą.

:/
2011-07-29 19:04:03
oby nie po raz pierwszy p.Cacek klamal
2011-07-30 15:03:42
no za pare godzin sie okaze czy jestesy ciency czy juz spadlismy z ligi bo nie ma co widze to czarno...
2011-07-30 15:12:52
Czerwona Armia dzisiaj pojedzie z Wiślakami :D
2011-07-30 15:17:34
zawsze wierze w moja druzyne ale tym razem po tym co sie dzieje w klubie mam obawy tym bardziej ze skad mamy ale 1 ligowy ale co tam DO BOJU
2011-07-30 15:59:20
dostaniemy z 3:0 w plecy niestety ...
2011-07-30 16:07:46
po wczorajszym "sukcesie" sąsiadów Łódź tylko na google street view dobrze widzę ;-(
2011-07-30 19:32:14
Dudu koks ;)
2011-07-30 19:40:41
serce i chęć szczera robi z Widzewa bohatera! 1:0!
2011-07-30 19:49:00
Widzew do LM : D